sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 30 ,,Pocałunek śmierci"

Silena 
W ogóle nie słuchałam co mówili bogowie na naradzie . Byłam zbyt bardzo skupiona na tym do czego doprowadziłam . Całymi dniami myślałam ,że nie jestem uzależniona od Uranosa co było kłamstwem . Kontrolował mnie całkowicie . Kogo chciał w swojej ofierze tego miał, a gdy się zawahałam odebrał mi tate.
Jest gorszy od samego Tartaru i Chaosu .
W sumie Kronosa dobrze zrobił siekając go na małe kawałeczki. Był genialnym manipulantem. Podobnie jak ja. Narada powoli dobiegała końca. O dziwo nie skomentowali przepowiedni. Znowu bagatelizują sytuacje . Cali oni .
-Percy co będzie dalej z tobą?-spytała Atena , jej się nigdy nie znudzi rozdzielanie ich -Wracasz do obozu czy do domu ?
-Wolę do domu .-powiedział po  chwili myślenia . Annabeth ulżyło jak to powiedział wpatrywała się we mnie tymi dużymi szarymi oczami . Miała mnie za przyjaciółke ,a ja  wbijał jej nóż w serce .
Na twarzach większości bogów malowało się już znudzenie .
-Silena Apollo odstawi cię do obozu.-powiedział Zeus kończąc naradę.
Chciałam jeszcze porozmawiać z Percy'm i Annabeth ,ale oni zostali jeszcze chwile ,a może kilka godzin w sali tronowej . Tego nie wiem, bo Apollo od razu kazał mi wsiadać do czerwonego sportowego auta ,które z szybkością dźwięku wzbiło się w powietrze . Jechaliśmy  w milczeniu. Bóg lekarzy rozglądał się  dokoła . Na niebie nie było gwiazd ,a i księżyc schował się za chmurami . W końcu ujrzałam obóz z góry otaczał go gęsty las. Pochodnie w pawilonie jadalnym jak i arenie się świeciły . Widocznie jakieś dzieciaki jeszcze trenowały . Śmiem podejrzewać,że w ich gronie była Clarisse . Co do mojej złotej sukienki zmieniła się w piękne zwyczajne ciuchy za raz po moim wyjściu z Olimpu. Teraz miałam na sobie turkusową bluzkę z długim rękawem .a do tego czarne obcisłe  jeansy i brązowe kozaki.
-Już .-powiedział Apollo parkując przed Wielkim Domem .
Wysiadłam szybko z auta chcąc jak najszybciej dotrzeć do domku Afrodyty.
-Twoja matka kazała mi ci to dać.-powiedział wyciągając do mnie rękę z plecakiem . Ostrożnie go wzięłam ,niezgrabnie się żegnając.
On tylko się do mnie uśmiechnął przeczesując jedną ręką swoje złote włosy. Odeszłam mając nadzieje ,że nikt mnie nie zauważy . Niestety wszystko musiało pójść nie po mojej myśli i od razu za proponował pomoc w postaci poniesienia plecaka . Po mimo moich protestów wziął go o de mnie .
-Martwiłem się o ciebie.-wyznał po dość długiej ciszy-Przykro mi jeśli mogę ci w czymś pomóc to wiesz mów śmiało .
Miło z jego strony ,ale jeśli chciałabym z kimś w tej sytuacji rozmawiać to tylko z Charlie'm . Chciałabym poczuć ciepło jego silnie ciemnej ręki na moim ramieniu. Ujrzeć jego piękne kasztanowe oczy i powiedzieć mu wszystko co mnie trapi .
-Wiesz może gdzie jest Beckendorf.-powiedziałam gdy już prawie dochodziliśmy do mojego domu .
Gdy mój kolega przystanął,a ja wraz z nim wpatrywał się przez dłuży czas w przestrzeń przed nami .
-Czemu nie możesz o nim zapomnieć?-spytał ze smutkiem w oczach-Czemu nie możesz odtworzyć się na innych ?
-Nie potrafię.-powiedziałam spuszczając głowę.
-Wien ,że to zły moment ,ale mogę ci w tym pomóc.-powiedział z nadzieją w głosie,a ja wciąż miałam głowę  spuszczoną w dół patrząc jak robi krok w moją stronę. Lekko dłonią podniósł moją głowę tak ,że nasze spojrzenia się spotkały. W pewnym momencie po prostu poczułam jego usta na moich . Całowaliśmy się przez chwilę ,bo ja uciekłam zabierając plecak ze łzami w oczach .
-Przepraszam .-usłyszałam tylko za sobą.
Narrator
Syn Apolli jeszcze przez chwile wpatrywał się w sylwetkę czarnowłosej ,aż nie zniknęła w głębi pokoju .Chłopak miał już wszystkiego dość. Udał się na plaże by pobyć sam i o wszystkim pomyśleć.
Zimny wiatr obtulił łucznikowi twarz . Czuł się fatalnie ,ale z drugiej strony rozumiał Silene .
W pewnym momencie drogę zastąpił mu ubrany w czarną zbroje mężczyzna z chustą na twarzy . Will nie miał broni ,a w oczach swojego wroga widział determinacje .Stali tak przez kilka chwil wpatrzeni w siebie .Zamaskowanych chłopak rzucił się na niego ,lecz blond włosy chłopak zrobił unik . Nie nabił się na swój miecz , bo był bardzo dobrze wyszkolony . Oblizał swoje wargi . Rzucając w Willa nóż . Syn Apolla zachwiał się wyciągając ostrze z brzucha ,z którego kapała krew .Trzymał go kurczowo czekając ,aż nie przyjaciel po raz drugi zaatakuje ,lecz zamaskowany był sprytniejszy nim zaatakował chłopaka rzucił mu w oczy garść piasku nim zadał ostateczny cios .Powoli się do niego zbliżył uderzając go płazem miecza w plecy .Syn opiekuna wyroczni Delf upadł na kolana . Przeciwnik wykorzystał to wbijając mu miecz na wylot w płuca. Z ust Willa wylała się krew jak i z uszów . Ostatnimi resztkami sił wbił swojemu oprawcowi  w ramie nóż ,a z oczu potoczyły mu się łzy .W ostatnich minutach życia ujrzał piękną szatynkę Afrodyty uśmiechającą się do niego .
Po czym jego ciało bezwładnie osunęło się na piasek .Pozwalając mu umrzeć we własnej kałuży krwi.
___________________________________________________________________________________ I jest rozdział 30 . Może niektórzy wiedzą co to oznacza . Większość zapewne wie ,ale co tam. No więc uznałam ,że nie mogę co rozdział kogoś zabijać więc będzie co dwa . Nareszcie mam ferie . Jej w końcu wolne i w końcu może trochę pożyje .A co w kolejny :
-Silena dostanie wsparcie w jednej osobie .
-Ktoś zostanie ranny 
Radosna 
P.S Pozostaje wam tylko rozgryźć tajemnice plecaka . Powodzenia !

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 29 ,,Zło zawsze dostaje to co chce"

Silena 
Nie musiałam długo czekać na Jasona mój gniew można było wyczuć z daleka . Miał strapioną minę . Wiedział co znaczy zabicie pani Jackson. Nie mogłam na niego patrzeć . Tak samo jak na siebie w lustrze . Daliśmy się omotać Uranosowi jak małe dzieci . Jesteśmy jego marionetkami robi z nami co zechce . Blond włosy chłopak powoli do mnie podszedł . Obejmując w ramionach . I ponownie wzbiliśmy się w powietrze . Moje włosy nagle się wydłużyły i przyjęły niebieski kolor. Zaczął padać deszcz ,a po chwili usłyszeliśmy grzmoty ,a ujrzeliśmy potężną błyskawice tuż przed .nami . Nie sądziłam ,że tak szybko się dowiedzą .
Wylądował tuż przy klatce schodowej mojego dawnego domu . Drzwi były otwarte na oścież . Powoli i z nie chęcią weszłam w głąb mojego domu . Meble były rozwalone . Papiery i perz latał po podłodze .Gdzie nie gdzie na ścianach była rozmazana ludzka krew . Im dłużej szukałam go tym szybciej chciałam z tam tond uciec.
  Jason podążał za mną jak cień . Nic nie mówiąc . Przyglądał się temu wszystkiemu z zainteresowaniem . W końcu dotarłam do ich sypialnie . Ją też zabili . Noże mieli wbite w nerki . Gdzie nie gdzie ich ciała były podpalone . Upadłam na kolana w stertę szkła . Raniąc sobie ręce w ten sposób na klęczkach .Doszłam do ciała mojego taty. Wzięłam go w ramiona i tuliłam . O dziwo. nie płakałam . Tuliłam go i tuliłam brudząc sobie moje rzeczy krwią . Do czasu ,aż nie przybyli Bogowie .
Zapewne zdziwił ich mój widok. Syn Jupitera chwilę przed nimi zniknął. Moja piękna blond włosa mama odciągnęła mnie od niego powoli . Pozwalając w siebie wtulić. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam zmęczona . Minęło zaledwie kilka chwila ,a powieki zaczęły mi ciążyć. Usnęłam w jej ramionach z suchymi powiekami . Stałam się osobą ,którą dziś sama nie poznaje . Wcześniej płakałam z byle jakiego powodu .
***
Obudziłam się w pozłacanej komnacie z figurkami amorów ,a sama byłam ubrana w złotą sukienkę . Miałam długie włosy splecione kwiatami . Nie chciałam spoglądać w oczy ,bo wiedziałam ,ze będę miała na sobie tone tapety . Lubie się malować ,ale moja mama przesadzała .Powoli i ostrożnie zeszłam z ogromnego łóżka ,które na pościeli miało płatki róż. W głębi pokoju znajdował się basen z różową pianą. To była komnata mojej mamy .
Przy jej wielkim złotym lustrze . Stał ogromny stół na ,którym leżało tone tuszu do rzęs i perfum oraz innych przydatnych rzeczy . W końcu trafiłam na sztylet owity pędem róż . Boski orze. Tylko to mnie od tego uwolni . Miałam zimny metal już przy ręce gdy do pokoju wszedł eros .
Percy
Czara się przelała,a jednak wciąż próbuje ja zrozumieć ,ale bez skutku . Teraz przez to wszystko stałem w sali tronowej . Patrząc na ciało mojej siostry i mamy . Nie były bardzo masakrowane ,ale i tak nie mogłem na to patrzeć. Twarz mojego ojca była jak kamień bez emocji .Annabeth ciągle  trzymała mnie  za rękę ,smerając by dodać mi otuchy . Bylem jej wdzięczny, że nie powiedziała ,a nie mówiłam. Do sali tronowej weszła Silena w złotej sukni ,a wszystkie mięśnie mojego ciała się napięły.Jej źrenice zrobiły się większe.
-Gdzie jest mój tata?-spytała smutnym glosę .
W kostnicy.-odpowiedziałem jej oschle-W najbliższym szpitalu.
-Czemu twoja mama jest tu ,a moja rodzina nie?-kolejne pytanie ,które o mało nie wywróciło mnie z równowagi . Posejdon za pewne to wyczul , bo podszedł do nas . Z moich oczy co jakiś czas płynęły łzy.
Podobna nasze płeć nie powinna pokazywać publicznie uczuć ,ani w obecności damy ,ale nie da się bez tego procesu żyć .
Zabrzmiała koncha i trzy Mojry zabrały ciała ,a narada się rozpoczęła.
Narrator
Każdego to czeka nawet bogów . oni już umarli kilka razy . Za każdym razem tracąc swoje osobowości .
Można myśleć ,że ma się odwagę ,lecz gdy staje się oko w oka ze swoim koszmarem . większość osób przegrywa tę walka ,ale i zdążają się i tacy co wygrywają ,lecz nie jest powiedziane ,ze żyją szczęśliwe. Są spokojniejsi na sumieniu i duchu . O szczęście trzeba walczyć i zasłużyć na nie . Jak ktoś kiedyś mądrzę powiedział nie da się budować szczęścia na czyimś nieszczęściu i Silena o ty, zapomniała, Mrok ,który ogarnął ją po śmierci . Nie opuścił jej i już nigdy jej nie pozostawi.
_________________________________________________________________________________
Błędy poprawione , Rozdział krótki i tu was zaskoczę . Planowałam to . Buhahaha . A czemu ? Nie zdradzę sami się domyślcie . Nie mogę wam wszystkiego podać na tacy . A co w kolejnym . Nie wiem chce żeby to była niespodzianka ,ale żeby mnie było ,że jestem zołza podam wam chociaż tytuł ,a on brzmi ,,Pocałunek śmierci ''
Co do rozdział w ferii to najprawdopodobniej będą również z telefonu z racji tego ,że będę pisała  z niesamowitymi osobami przy ,których nie da się tego robić .
Radosna 

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 28 ,,Anioł w ludzkiej postaci"

Silena
Wybiegając z domu wpadłam na Jasona widocznie obserwował mnie. Wcześniej go nie rozumiałam . Teraz już wiem o co mu wtedy chodziło . Niestety zrozumiałam to po fakcie . Blondwłosy wpatrywał się we mnie w milczeniu.
-Przepraszam za tą akcje nad wodospadem.-powiedział niepewnie zbliżając się do mnie-Nie byłem sobą.
-Wiem ,a teraz z łaski swojej zabierz mnie stąd .-powiedziałam żądnym tonem głosu.
Westchnął tylko i podszedł objąć mnie w pasie ręką . W ogóle nam nie przeszkadzał panujący na dworze deszcz ,który powoli przemieniał się w burze .
Wzbił się w powietrze jak Superman . Nie bałam się . W latanie na pegazach byłam najlepsza . Podróż zdawała się wlec w nie skończoność,a tak naprawdę trwało to kilka minut . W górnej partii chmur było masakryczne zimno .  Nie mogłam zebrać myśli . Nie raz zabijałam . Tylko mordując tym razem spale most łączący mnie z prawdziwym światem, z ludźmi
Widziałam miasta tak naprawdę oczami ptaka . Zazdroszczę mu takich widoków .
-Tu zawsze wraca z nocnego spaceru.-powiedział lądując przy fontannie . Staliśmy sami nikt się w tą okolicę jak widać nie wybiera jak się zaczyna ściemniać .
-Dzięki.-powiedziałam sprawdzając gdzie mam sztylet-I nie przejmuj się tą sytuacją.
-Zobacz dokąd nas to wszystkie zaprowadziło .-powiedział spoglądając w niebo-Mam nadzieję ,że kiedyś mi to wybaczysz.
Szybko zniknął mi z oczu . Na tej ulicy nie widziałam żadnej kałuży najwidoczniej tu nie padało . Miałam naprawiać swoje błędy ,a nie dodatkowo pogrążać się w mroku .
Długo nikt nie szedł już powoli traciłam i nadzieję,że dziś wyszła i rachubę czasu . Im dłużej jej nie było tym bardziej się zastanawiałam czy nie powinnam dać umrzeć Annabeth ona mnie nienawidzi ,a Percy jest młody zapewne znalazłby sobie ładniejszą . Ale Uranos potrzebuje krwi potomków Wielkiej Trójki . Już nie.ma Thalie . Na myśl o jej śmierci na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Sileno wszystko w porządku.-usłyszałam dobrze znajomy ,niepewny mi głos.
-Tak, pani Jackson .-wymusiłam na sobie uśmiech -Czekam tu na jednego półboga . Chyba nie kupiła mojej bajki ,bo stała zdenerwowana . Jej klatka piersiowa unosiła się szybko. Co chwilę odgarniała swoje kasztanowe włosy i sprawdzała czy dziecko spokojnie śpi. Wyczuła zagrożenie ,ale jednak nie uciekła . O czym to świadczy ? O jej głupocie ?Czy odwadze ?
-Uwierz mi nie chcesz tego robić.-powiedziała już opanowanym głosem-Jest jeszcze tobie dobro.
Prychnęłam z pogardą . Obchodząc ją dookoła . Nie pozwalając nigdzie iść . Ona nie przekona mnie tak łatwo jak Percy . Nie znam jej praktycznie . Nie mamy wspólnych radosnych chwil.
Wyciągnęłam sztylet by go zobaczyła . Jej źrenice automatycznie się powiększyły . W sumie teraz zauważyłam co Posejdon w niej widział. Jest zgrabna nawet w tych szarych spodniach z materłu i bluzce z krótkim rękawem.
-Nie obrażaj się na cały świat tylko dlatego ,że dwie osoby cię skrzywdziły .-powiedziała nie znając tak naprawdę mojej Historii-Uwierz mi to nie koniec świata .
-Dla mnie to był koniec świta.-powiedziałam ze smutkiem w głosie-Chciałam wtedy zginąć ,lecz mnie powstrzymano . Gdy chcialam żyć zginęłam.
-Tak już jest.-powiedziała patrząc mi w oczy-Krwią nie zaspokoisz swoich krzywd . Wręcz przeciwnie . Uświadomisz sobie po czasie ,że oni bardziej cierpieli niż ty zważywszy na ,że gdy zabraknie bliskiej osoby cierpią inni.
Wow mogła by być boginią mądrości . Dobra uderzyła w moje resztki sumienia . Opuściłam sztylet .
-Mam wybór ,albo ona ,albo Percy.-powiedziałam spokojnie- Wyrok należy do Pani .
-Uważasz ,że masz dwie drogi.-czasami jej nie rozumiem-Ja uważam ,że zawsze jest trzecia opcja . Nie dostrzczegalna na pierwszy rzut oka .
Znowu wątki filozoficzne .Trzeba tylko mieć odwagę ją dostrzec . Zapomniała dodać .
-Pani wie jak to jest.-nagle mnie olśniło .
Nic nie odpowiedziała tylko stała ze strapioną miną ,a ja czułam jak przez moje ciało przebiegł zimny dreszcz. Później ogień.Moja ręka w brew moim zakazom odepchnęła mamę Percy'ego.
Upadła uderzając głową o twardy beton . Stałam teraz nad wózkiem nie panując nad swoim ciałem. Odrzuciłam kacyk dziecka . Hamując rękę ,w której trzymałam sztylet .Ale przegrałam tą walkę . Moja ręka uniosła się do góry i z impetem wbiła się w brzuszek dziecka .
W końcu odzyskałam pełną kontrole . Spojrzałam do środka wózeczka . Był cały ubabrany krwią . Chciałam wyciągnąć sztylet ,ale nie mogłam . Z nie chęcią odwróciłam wzrok i spojrzałam na Panią Jackson jej klatka piersiowa się unosiła ,ale z tyłu jej glowy leciała krew . Oczy miała martwę .
-Mam nadzieję ,że kolejny raz się nie zawahasz .-powiedział pan sklepienia niebieskiego- A to żeby na zachętę .
Pokazał mi coś czego nie chciałabym zobaczyć w żadnym wcieleniu . Rozwalone mieszkanie ,w którym się wychowałam i ciało mojego ojca . Z moim ukochanym misiem w ręce .
__________________________________________
I tak o to kolejny rozdział i znów na telefonie -.- Wkurza mnie to ,bo posty z telefonu mogłyby ukazywać się od razu na kompie w wersjach roboczych . Ułatwiło mi by to pisanie .
Kolejny za tydzień. Przynajmjiej się postaram ,żeby tak było. A w kolejnym.
-Wściekłość
-Czarne myśli
-Niemiła wymiana zdań.
Przyznaje szczerze zabójstwem Sally sobie trochę skomplikowałam sprawę.
Radosna

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 27 ,,Szok

Silena
Percy długo nie schodził w pewnym stopniu rozumiałam Annabeth . Traciła bliskie jej osoby jedna po drugiej . Natomiast Clarisse czuła się jak u siebie w domu . Nie zwracając na nic uwagi . Dom sam w sobie był uroczy. Przy najmniej parter . Panowały w nim ciepłe kolory . Wszystko ze sobą współgrało . Czuć w nim po prostu było miłość.
-A ty co o tym wszystkim sądzisz?-spytałam nie wiedząc czego tak naprawdę mogę się spodziewać .
-Ja podzielam zdanie Percy'go.-powiedziała z nad telewizora-Nie chce patrzeć jak krew moich braci się rozlewa . Miałam cię za siostrę .
I wciąż nią jestem chciałam jej powiedzieć, wtulić się w jej ramię ,ale nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu .
-W takim razie co on o tym sądzi?-ciągnęłam dalej ten temat .
Wyłączyła telewizor wzdychając gniewnie . Nie opowiedziała mi na pytanie . No cóż .Moją uwagę przykuł za to ich piękny ogród . Widziałam go z okna tarasowego . Na środku ogrodu znajdowało się mini "jezioro" nie mogę tego nazwać oczkiem wodnym ,a most nad nim prowadził zapewne dalej . Nie można go było ominąć , bo plac był przedzielony "rzeką ". Przy domie znajdowały się białe róże .
-To jeszcze nic.-odezwała się Clarisse-Za mostem jest ogród różany ,a pod koniec znajduje się olbrzymie drzewo z huśtawką . W sumie to aleja jest różana dalej znajduje się sad. Bawią się w nim jak małe dzieci.
-Wow!-nic więcej nie mogłam z siebie wydusić.
-Ja tam wolę ich piwnicę .-ciemnowłosa widocznie chciała nawiązać ze mną kontakt-Basen ,siłownia.
-A wracając do tego wszystkiego.-podjelam kolejną próbę-Co o tym wszytkim sądzi Percy .
Córka Aresa teatralnie wywróciła oczami.
-On chce ograniczyć nam cierpienia.-powiedziała ze smutkiem -Chce byś dalej była sługuską Uranosa i podawała nam informacje.
-Ale wciąż nie wiem co on o tym wszystkim sądzi .-powiedziałam podminowana .
-Nie może uwierzyć.-było mi jej żal jak tak na nią patrzałam-Twoje czynny niosą ze sobą konsekwencje . Nie rozumiem podobnie jak on czemu winna spada na niewinnych.
Bredzi! Nie chce mi po prostu powiedzieć prawdy i odwraca kota ogonem . Ale jej postawa przeczy mojej teorii. W co ja gram? W co ja ich wciągnęłam?
Nagle usłyszałam chrząknięcie . Percy stał przy schodach z bluzką w ręce . Zapewne Annabeth.
-Proszę.-powiedział podając mi ją-Położyła się.
Raczej ostatnie zdanie powiedział do. Clarisse . Na szybkim ruchemprzełożyłam przez głowę czarną bluzkę . No w miarę po ludzku zaczęłam wyglądać jeszcze tylko włosy i będzie idealnie.
-Dlaczego mi pomagacie?-naszło mnie nagle to pytanie-Wiecie co wam grozi jak starsi się dowiedzą. Nawet twój ojciec ci nie pomoże .
-Ja robię to przede wszystkim dla Ann.-powiedział unikając.mojego wzroku czyżby jedna z plotek okazała się prawdą-Ale i dla całego obozu . Rzymianie nie chcą się w to mieszać. Jeszcze Beckendorf poprosił ....
Chwila moment urwał , bo wszedł na temat Charlie'go . O co on mógł go poprosić.
-Dla obozu i następnych pokoleń.-powiedziała smentnie Clarisse ona też nie patrzała mi a oczy ,ale widziałam jak szybko łza spłynęła jej z oka- I dla ciebie.
Mówiąc to smuciła się czymś innym . Znam ją. Jeszcze Percy wydawał się przygaszony od kont wrócił z góry.
-Muszę się przejść.-powiedziałam gdy zauważyłam w szybie okna ,że kolor moich włosów . Zmienił się w róż. Szybko wyszłam nie patrząc na ich miny . Zaczął padać deszcz. Fata mnie naprawdę nie znosi . Dzieciaki szybko uciekały do domów . Widziałam parę zakochanych stających pod jednym drzewem . Im się nie śpieszyło do domu . Drzewa ich chroniły . A ja jak ta wariatka stałam na środku ulicy . Nie przejmując się niczym . W sumie to jestem wariatką.
-I to jaką.-znowu on . Nie dość się ostatnio mną pobawił- No , no ,no bratasz się z wrogiem.
-Ja dbam tylko o własne dobro.-to nie do końca było prawdą .
-Jak to jest usłyszeć takie słowa od byłej przyjaciółki.-uderza w moje najsłabsze punkty ,ale nie mogę się złamać.
-Nijak.-opowiedziałam w miarę naturalnie-Czego tym razem chcesz ???
-Perseusza Jacksona widzę tak łatwo nie zabijesz.-brawo dla tego pana za spostrzegawczość-Zabijesz jego siostrę.
Chwila co mam zabić tego niemowlaka ,którego widziałam w jego mieszkaniu . Za nim jego mama się przeprowadziła do Nowego Orleanu.
-Odkryją moją przykrywkę.-powiedziałam nie wiedząc dokładnie na czym mu teraz zależy- Nie mam skrzydeł.
-Jason ci pomoże.-ten pajac ,który nie potrafi zabić.
-Taa jak mnie do tego zmusisz?-zaczęłam pogrywać w jego gierkę.
-Wróć do domu .-powiedział -A sama się przekonasz o niesprawiedliwości.
Byłam cała przemoczona od stóp do głowy gdy wparowałam do domu dwojga najpotężniejszych półbogów .
W korytarzu walała się ziemie . Bałam się wchodzić dalej ,ale musiałam sprawdzić co się dzieje .
Dalszy widok mnie przeraził. On już jest potężniejszy od Kronosa i Gai.
Annabeth wiła się w  kałuży krwi . Jej oczy były złote.
- Co się dzieje ?-spytałam. Żadne z nich mi nie opowiedziało tylko próbowało opanować jej ciało.
-Możesz jej ulżyć.-powiedział śmiejąc się -Tylko ty.
-Ok zrobię co zechcesz.-nie miałam innego wyjścia.
Bogowie on nie zamierza tego przegrać. Po kilku minut wszystko wróciło w miarę do normy .
Annabeth jednak się nie wybudziła. Percy ostrożnie wziął ją w ramiona . Siadając na podłodze . Co mógł teraz czuć? Tylko on wie . Clarisse delikatnie zaczęła zmywać jej krew z ciała . Percy miał łzy w oczach . Wow . Tak samo Clarisse.
-Który to był atak w tym tygodniu ?-spytała prawie nie dosłyszalnie córka boga wojny.
-W tym dniu drugi.-powiedział całując ją we włosy- O tygodniu wolę nie myśleć.
Wybiegłam z tego domu bez słowa . To działo się za szybko. Za szybko by coś zmienić. Machina została puszczona w ruch.
__________________________________________
Tak znowu na telefonie z racji tego ,że rozdział pisałam w szkole i zbytnio nie chciał mi się pokazać na kompie .Co w kolejnym.
-Wstęp do rozlewu krwi,
-Łzy,
-Prawda.
Błędy poprawione ,albo jestem ślepa .
Radosna

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 26 ,,Mieszkanie"

Silena 
Cała się jeszcze trzęsłam . Według kobiety duch mam wybór. Tylko nie wiem jak się do tego wszystkiego zabrać . Muszę dowiddzieć się co o mnie wie Clarisse ,a tego wszystkiego dowiem się u jednej osoby.
-Gdzie oni są?-spytałam gdy oddaliłyśmy się od Charlie'go-I ile ci o mnie powiedział?
-Nic nie musiał mówić.-powiedziała ,a w jej głosie czaił się gniew-Bogowie wysłali mnie na przeszpiegi .
Zaniemówiłam ,a jednak nie są tak tępi za jakich ich uważam . Wyszłyśmy z losu wychodząc na główną drogę do New York'u. Teraz tylko złapać autostopa. Clarisse wyglądała po ludzku czego nie dało się powiedzieć o mnie.
Jej piękne kasztanowe włosy miała spięte w warkocza . Obozową bluzkę miała lekko postrzępioną ,ale to nic . Granatowe jeans zgrały się z tym idealnie . Wspólnie wyglądało to jako komplet . Ja natomiast miałam dostrzętnie zniszczoną bluzkę . Z spodni zrobiłam szarty . Włosy miałam ułożone we wszystkie strony ,ale mało mnie to obchodziło. Szybko dorwałyśmy autostopa i po godzinie drogo byłyśmy w New York'u ,ale przeszedłam przez ten okres czasu tortury. Podwiózł nas obleśny tym ,który non stop się ślinił spoglądając na nasze dekoldy . Nawet zabójcze spojrzenie Clarisse go nie peszyło , wręcz przeciwnie .
-Mój ojciec cię znajdzie .-powiedziała córka Aresa zamykając drzwi-Dzięki!!!
Taa dzięki . Moja najlepsza przyjaciółka traktowała mnie jak powietrze. Nie mogłam tego znieść,ale nic się nie odzywałam . Prowadziła mnie przez park ,w którym bawiły się dzieci korzystając z ostatniego tygodnia wakacji . Na co półbogowie w ogóle nie mogli sobie pozwolić. Nogi zaczęły mnie już boleć. Do czego by nie doszło gdyby Uranos nie zaczął bawić się moim ciałem.
W końcu Clarisse weszła na posesję jednego z nowszych domów na obrzeżach miasta przy jeziorze . Byłam tym faktem zaskoczona , bo myślałam ,że idziemy do Percy'ego i Annabeth ,ale poszłam za nią.
Cały czas miała kamienną twarz nic z niej nie mogłam wyczytać. Dzwoniła wiele razy i długo ,ale nikt nie otwierał . W końcu wyciągnęła plik własnych kluczy i otworzyła drzwi.
Automatycznie uderzył we mnie zapach morskiej bryzy. Przedpokój był pomalowany na berzowo . Na ścianach widniały zdjęcia z obozu. Buty nie były porozwalane . Wydawało mi się,że nikogo nie ma .
-Skąd masz klucze do tego domu ?-spytałam z ludzkiej ciekawości.
-Dostałam.-powiedziała zaglądając do pomieszczenia za brązowych drzwi. Spojrzałam na córkę Aresa wymownie . W czasie gdy ona ściągała buty. Zna ten dom i wie jakie w nim panują zasady . Również ściągłam moje trampki.
-Dorobiłam pod czas ich nieuwagi.-odezwała się do mnie w końcu.
Postanowiłam milczeć w takiej sytuacji.
W następnym pomieszczeniu obie stanęłyśmy jak z paraliżowane nie mogąc zrobić dalej kroku . Ja cała się za czerwieniłam jak burak . Co córce Afrodyty nie powinno się zdążyć w takiej sytuacji.
Blondynka siedziała na blacie kuchennym całując swojego chłopaka .
Clarisse kilka razy zakaszlała za nim się od siebie odsunęli . Annabeth była cała  czerwona z emocji . Widocznie prze szkodziłyśmy im w chwili dla siebie.
-Co was do nas sprowadza?-spytał Percy ,który pierwszy się ocknął. Jednym ruchem ręki pomógł Ann zejść z blatu. Blondwłosa w ogóle na mnie nie patrzała jakby mnie już potępiła .
-Uranos nie da jej spokoju póki nie dokończy powierzonego jej zadania.-odezwała się ciemnowłosa .
Ona i Percy wpatrywali się we mnie intensywnie natomiast Annabeth nie była tym zbytnio zainteresowana. Musiałam im wszystko opowiedzieć . Co było dla mnie naprawdę trudne.
Gdy skończyłam łzy miałam w oczach i na nie szczęście trafiłam na nienawistny wzrok Annabeth . Znała.moje dzieciństwo ,ale teraz mnie nienawidziła i ja się jej nie dziwiłam.
-To co teraz robimy?-spytała Clarisse .
Percy już miał coś odpowiedzieć ,ale ubiegła go córka Ateny.
-Nic!Silena wróci do swojego ukochanego zajęcia jakim jest zabijanie.-mówiła to takim tonem głosu ,że miałam ciary na plecach, wiem ,że źle postępuje.
-Annabeth przest...-próbował przerwać jej Percy ,ale nic to nie dało .
-Bogowie dowiedzą się kto to robi i skończy jak powinna.-było w niej tyle jadu. To już nie była Annabeth jaką znałam.
-To czemu mnie od razu im nie wydasz?-spytałam gniewnie .
-Obiecałam coś Percy'mu .-powiedziała wpatrując się w swojego chłopaka ,a w jej oczach czaił się ból-A powinnam to zrobić . Zabiłaś moje rodzeństwo, Thalie , zaatakowałaś obóz ,a na końcu chciałaś mnie pozbawić ukochanej osoby . JESTEŚ GORSZA OD POTWORÓW.
W miarę jak wypowiadała te słowa głos jej drżał, a do oczu napływały łzy. W końcu nie wytrzymała i wybiegła z kuchni na drugie piętro . Trzaskając drzwiami.
-Ja przepraszam.-powiedziałam . Pewnie oni mieli o mnie podobne zdanie ,ale nie mieli odwagi mi tego powiedzieć.
-Przejdzie jej .-powiedział i poszedł za ukochaną .
Annabeth
Może zbyt ostra zareagowałam ,ale nie mogłam tam na nią patrzeć i jej współczuć. Nie mogłam jej nawet akceptować. Weszłam z hukiem do naszej sypialni . Teraz ten niebieski kolor naprawdę mnie uspokajał.  Na łóżku leżał brunatny pluszowy miś ,który wygrał mi Percy w wesołym miasteczku już dawno.
Nie miałam ochoty nawet z nim rozmawiać. Po prostu siadłam przy łóżku dając upust swoim emocją . Nawet nie wiem kiedy wszedł do pomieszczenia . Poczułam tylko jego ciepłą dłoń ocierającą moje łzy. Odwróciłam się w jego stronę . Uśmiechał się do mnie szelmowsko . To niesprawiedliwe zawsze.mi to robi gdy powinnam być na niego wściekła . Wtuliłam się w niego bez słowa. Nie minęła nawet sekunda ,a on otoczył mnie ramionami i kołysał w nich.
-Nie zamierzam przepraszać.-odezwałam się w końcu .
-O to nie proszę.-powiedział całując mnie we włosy -Chce tylko żebyś ją tolerowała i co chwile nie wybuchała. Przecież tu jestem . Może jestem egoistą.
-Ale ja ją toleruje tylko nie akceptuje tego czym się stała.-powiedziałam wsłuchując się w bicie jego serca-Gdybyś był egoistą nie chodziła bym z tobą .
Parsknął śmiechem . Przemoczyłam mu jego granatową bluzkę. Chyba wyczuł w moim głosie niepokój. Teraz będzie starał się mnie podnieś na duchy ,a ja w tym sensu nie widzę  .
-Nie chcę cie znowu stracić.-czułam wewnętrzny niepokój.
Oderwał mnie od siebie spoglądając mi w oczy. Co w nich widział.
-Nie stracisz.-powiedział nie odrywając o de mnie spojrzenia ,nie powinnam go dodatkowo stresować. Delikatnie smerał mnie po ręce. Aż położył ją na swoim serce.
-Jesteś esencją mojego życia. Bez ciebie ono przestanie bić.-czasami nie wierzę w to ,że on jest synem Posejdona ,a nie Afrodyty-Moja mana dała mu korzenia ,ale to ty je zbudowałaś.
Nie mogłam nic powiedzieć, on bez słowa położył delikatnie mnie na łóżku . Przykrywając kocem .
-Prześpij się.-powiedział całując mnie w czoło i wyszedł.
_________________________________________________________________________________
I tak o to powstał kolejny rozdział na telefonie . Błędy poprawie jak wejdę na kompa . Muszę przyznać ,że po tym rozdziale już wiem w 99% jak potoczą się losy bohaterów bloga . Przed tę co chwile się zmieniały .A co w kolejnym:
-Powrócę do dawnego stylu rozdziałów( ja bez tych akcji nie wyobrażam sobie tej historii.
-Wyjdzie nowa tajemnica
-Dowiecie się czemu Percy tak się troszczy o Annabeth.
Radosna