niedziela, 19 kwietnia 2015

Epilog

   Narrator 
    Ciemnowłosa po raz ostatni zamknęła oczy w ramionach matki. Wszyscy obozowicze i bogini przenieśli się do pawilonu jadalnego . Córkę bogini miłości wniosło dwóch synów Apolla na tarczy. Sam Zeus nie raczył się pokazać na zakończeniu tak krótkiej,ale krwawej wojny.
   Jasnowłosa córka Ateny leżała na jednym ze stołów. Choć jej klatką unosiła się delikatnie ,nie było innych oznak życia . Jej skóra była szara ,pojawiły się cienie pod oczami .
Percy usiadł przy nim . Bogini zaś zasiadła rozglądała się dookoła. Cały czas trzymając  swoją córkę za  rękę .
-Wyjdzie z tego Perseuszu.-powiedziała łagodnym tonem głosu -Jest silna .
Charlie kucał  chowając twarz w dłoniach.
***
    Serce choć zatrute pełne  jest dobra ,ale nie jest powiedziane ,że człowieczeństwa. Dobre idee mogę przerodzić się w prawdziwe zagrożenie . Silena Beauregard nie chciała nikogo skrzywdzić. Przynajmniej na początku. Smak krwi ,uczucie strachu i przejście przez wrota ją zmieniły. Sprawiły ,że  prawdziwa Silena została zakneblowana wewnątrz siebie .  Robiła wszystko co jej kazano. Co kazali jej bogowie. To co wymagał od niej Uranos . Bo nie miała własnej woli ....
________________________________________________________________________________
Uhg Radosna nie zdoła napisać jeszcze dwóch rozdziałów . Choć bardzo się starałam ,ale nie mogłam się pogodzić z tym ,że to koniec Sileny    
   Wiecie blog o córce zemsty nie może istnieć bez zemsty .
  Wiem ,wiem Kathy nie chciałaś żebym zabiła Sileną, ale każda historia ma koniec i początek. Przepraszam ,ale nie lubię pisać zakończeń,więc wybaczcie mi. 
Chciałabym podziękować jeszcze paru osobą. 
Kathy -byłaś tu praktycznie od początku ,aż do końca. Nie zapomnę ciebie i twoich komentarzy ,które bardzo motywowały. (Nawet chwaliłaś te rozdziały z telefonu )
Cherry-Ciebie uwielbiam. Taa w wakacje poznałaś prawie końcówkę tego opowiadanie . 
No i każdej osobie ,która choć raz skomentowała jakiś rozdział.
Wszystkim tajemniczym czytelnikom -Bez was nie byłoby tylu wyświetleń. 
Obserwatorom 
Po raz ostatni tutaj Radosna.
P.S  Jeśli ktoś będzie mnie szukał to na dłuższą metę znajdzie mnie tutaj  
wszystko-i-nic-by-radosna.blogspot.com (na tym może napisze co się stało dale z Annabeth i Percym oraz Charlie'm i córką Aresa)
Możecie do mnie pisać na FB wystarczy wpisać Oliwia Radosna lub po prostu przez stronkę na FB
I błagam nie piszcie mi na asku tych samych pytań  o Silene codziennie ja je widzę i zastanawiam się co robić.
P.S 2 Silną żyj sobie w końcu spokojnie. Już nie namieszam w twojej historii. Przynajmniej na razie .

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 40 ,,Strzępy raju''

Tym razem rozdział dedykuje zgredowi ,który dziś obchodzi urodziny!
Clarisse
      To działo się tak szybko . Z Sileną i Percy'm nagle znaleźliśmy się w sercu bitwy. No może nie nagle ,bo sami  tam poszliśmy ,ale na dalsze wydarzenia już nie mieliśmy wpływu. Podmuch wiatru odepchnął mnie o  ołtarza i ich tworząc barierę nie do przejścia ,która się nasilała z każdą minutą i powiększała swój zasięg. Koło mnie latały kamienie ,ale ja miałam teraz głowę zaprzątniętą czymś innym. 
   Kolejny potwór chciał mnie zdjąć ,ale tylko rzuciłam w jego włócznią. U mego boku po chwili pojawił się Charlie z ogniem w rękach. Myślałam, że on  miał dobre wejście póki córka Ateny  do nas nie dołączyła . Z impetem wskoczyła na potwora odcinając mu głowę.
-Gdzie oni są ?-spytała stając przed nami z groźną miną.
-Tam.-powiedziałam robiąc parę kroków do tyłu.Widząc ,że bariera wietrzna znowu powiększa obszar.
   Nagle pioruny zaczęły walić z nieba . Uuu pan Zeus w końcu się wkurzył . Potwory zaczęły uciekać ,ale nie przed wyładowaniem atmosferycznym ,ale przed dziwną energią ,którą i my poczuliśmy .
-Aaa-krzyknęła Annabeth upuszczając swój miecz.
Ciało jasnowłosej bezwładnie opadło na kolana, gdyby jej Beckendorf nie złapał upadła by twarzą na ziemię .
Wziął ją delikatnie na ręce. Z nosa ciekła jej krew.
-Co się dzieje ?-sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie.
-Nie wiem.-ziemia pd nami zadrżała, a z nieba znowu zaczęły latać ogniste kule -Zmywajmy się stąd. Wole zginąć już w walce.
Percy 
     Rzuciłem się na ołtarz z jej mieczem bezmyślnie. Na początku zapanowała zupełna cisza. Po czym usłyszałem śmiech Uranosa. 
-Mogłeś od razu wbić miecz.-powiedział chwytając mnie za kostkę. Mogłem, ale nie zrobiłem, bo nie wiedziałem jakie to niesie ze sobą konsekwencje.
-Przegraliście.-powiedział podrzucając mnie by ponownie złapać mnie za nogę i rzucić w wir-Będzie patrzeć jak twoje serce umiera . 
Moja ręka ze z  tyknięciu z wirem . Poraniła się ,tak jakbym się ciął. Zaczęła z niej lecieć czerwona flegma . 
-Perseusz Jackson syn Posejdona.-powiedział zbliżając się do mnie z mieczem w ręku-Duma swojego ojca . 
Jego oczy były złote ,a ciało połyskiwało . Oblizał wargi,odsłaniając zęby . 
-Zaraz dołączysz do matki.-poszukiwałem mojego Orkanu ,którego nigdzie nie mogłem  znaleźć od kont oddzielono nas od  reszty świata . 
 Zamachnął się na mnie mieczem z uśmiechem na twarzy . Nie jestem gotowy by przywitać śmierć . Nie teraz . 
     Moje modły zostały wysłuchane . Miecz zamarł w powietrzu . Uśmiech zszedł bogowi sklepienia niebieskiego z twarzy. Powoli jego ciało zaczęło się zamieniać w piasek. Znikając na wietrze. To koniec?
hahaha Chciałbym,ale po zniknięciu Uranosa świat pogrążył się w ciemności bólu .
Narrator
        Trzy ciała złączone krwią . Jedno zniknęło na wietrze  zmienione w pył. Jedno w bólu okalane . Trzecie zaś nie winne w ciemności zepchnięte .
   Silena wbijając ostrze w ołtarz przebiła własne serce. Tak,oddała je za nowe życie ,które było jeszcze gorsze od poprzedniego .
Jej organ uaktywnił ten proces . Wtedy się nad tym nawet nie zastanawiała  . Choć odkąd nie zabiła Percy'ego wiedziała ,że  taki właśnie będzie jej koniec .
 Wir stawał się coraz silniejszy ,aż w końcu wywołał trzęsienie ziemi ,które otworzyło ziemie . Do wnętrza naszej planety wpadły niedobite potwory jak i waleczni herosi ,którzy nie zdołali znaleźć schronienia. Już do końca świata w rocznice tej bitwy słychać będzie ich krzyki .
     Syn Posejdona zdołał odkopać się   spod ruin gruzu . Ciemnowłosa nawet tego nie musiała robić wciąż leżała na niezniszczonym ołtarzu . Jej  oddech był słaby ,a klatka piersiowa unosiła się niedostrzegalnie .
   Brunet wziął ostrożnie dziewczynę na ręce . Musiał dotrzeć jak najszybciej do serca obozu . Idąc ,rozglądał się dookoła . Trawa była wypalona przez ogień ,na której zostały  ślady krwi. Dwie włócznie wbite w ziemię na krzyż .
-Percy.-usłyszał głos Clarisse ,która już do nich biegła z raną na policzku,z której wciąż ciekła krew .      Nie można było już odróżnić jej koloru zbroi przy lewej ręce. Była cała ubabrana w krwi .
Sam syn Posejdona ledwie mógł stać ,nogi mu dygotały .
-Lepiej ją połóż.-powiedziała kładąc mu rękę na ramieniu .
Percy z początku był zdezorientowany ,bo jak to ma  ją tak położyć na ziemi . Nie lepiej zanieść ją do skrzydła szpitalnego ,ale  w końcu uległ córce Aresa .
   Uklęknął kładąc ją delikatnie na ziemi i w takiej pozycji już pozostał . Nie miał siły wstać . Uranos zabrał mu energię życia.
-Co z Ann?-spytał Clarisse przypatrując się ciemnym oczom Sileny -Clarisse ?
-Wszystko w porządku.-jęknęła Silena ,krzywiąc się z bólu .
Chłopak i dziewczyna nie zdawali sobie sprawy ,że dołączył do nich ktoś jeszcze . Bogini ?
Wzięła ją w ramiona. Głaszcząc po twarzy . Pierwszy raz w życiu Silena poczuła ,że ją mama ją kocha . Niezły Paradoks. Przecież Afrodyta jest boginią miłości .
-A wystarczyło zajrzeć do plecaka.-szepnęła blond włosa bogini ,zalewając się łzami .
Jej córka przytuliła się do jej piersi. Po raz ostatni zamknęła oczy w ramionach matki ....
_________________________________________________________________________________
      Nie wiem czy mogę zdradzić . Kim jesteś ,ale wszystkiego najlepszego z okazji urodzinek .
 Z okazji urodzin składam Ci życzenia:
uśmiechu, zdrowia, radości,
mnóstwa prezentów i gości,
przyjaźni wielkich i małych,
wielu przygód niebywałych,
uśmiechu wesołego i wszystkiego,
wszystkiego najlepszego!
Jeszcze dodam weny od Apolla i mądrości od Ateny . 
                                                                                           Radosna ,którą wrobiłaś wpisanie o rudych hulczątkach
________________________________________________________________________________

  A co do tego rozdziału. To pomyślcie sobie tak ,że Radosna przybywa w przyszłym tygodniu z rozdziałem gdzie Silena się budzi, ale nie ma oczów. Buhahah
A w ogóle nie liczcie w najbliższym czasie na coś Radosnego. Oj ciężki czasy nastały . Nie dość, że dobijają mnie ludzie (niektórzy ) To jeszcze Hollywood robi z mojej ulubionymi bohaterami  komiksów coś całkiem innego. A co zrobili z Arrow ? O tym szkoda gadać.
Widzimy się za tydzień.
Radosna
P.S Pamiętacie słynny plecak od Afrodytki? Przyznać się kto o nim zapomniał.

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 39 ,, Przegrana Walka ''

Dedyk dla Kathy
Percy
Z Annabeth ledwie  mogliśmy utrzymać równowagę ,gdy  ogniste kule zaczęły atakować barierę obroną .
-Chejronie.- krzyknąłem do centaura- Zwołaj wszystkich .
Bariera ledwie co się trzymała w wielu miejscach była już pęknięta ,a ze wzgórza herosów widzieliśmy ,że oddziały potworów są jeszcze daleko ,a na dodatek taszczą jakiś wielki ,szary klocek porośnięty mchem .
Wpadłem z blond włosom do zbiorowi rozwalając kilka półek z bronią i zbroją . Szukałem gdzieś swój pancerz obrony,ale nigdzie nie mogłem go znaleźć . Ciekawe czy bogowie ruszą ,te swoje ,,złote ‘’ tyłki z Olimpu i przybędą tu .
-Mam .-krzyknęła Ann przynosząc dwie ciężkie zbroje ,które o mało jej nie przeważyły –Musimy się pośpieszyć .
Jakbym tego nie wiedział ,gdy podała mi zbroję zauważyłem ,że jej  ręce drżą ,a z czoła spływa pot . Nie mogłem jej zostawić samej ,ale gdyby żyła mama . Podesłałbym ją jej . Fakt ,że Silena nigdy za  to nie zapłaci nie pozwala mi  żyć , jeszcze posłużyła się Annabeth jak jedną z najgorszych rzeczy ,które nie są jej już potrzebne .
-Już.-powiedzieliśmy w tym samym czasie ,gdy uporaliśmy się ze zbrojami . Nie czekając dłużej pognaliśmy do Seca obozu .
Gdzie Clarisse formowała już oddziały . Jednak jak grecy chcą potrafią być szybcy i zdyscyplinowani .
-Fajnie Jackson ,że wpadłeś.-rzuciła ciemnowłosą pod pachą miała swój hełm ,który zawsze brała do podpuchy –Dowodź nami .
Szybko oddała mi dowództwo co było do niej nie podobne z racji tego ,że to ona  zawsze jest ,,alfą’’ każdy się jej boi i ulega . Na prawie każdy ja walczyłem z jej tatusiem i wygrałem .Ogniste kule wciąż waliły barierę,która była tak cieniutka jak nitka igiełki .
-Co oni ze sobą taszczą ?-spytałem widząc,że są coraz bliżej ,a niektórzy już opadli z sił taszcząc kamienny blok .
-To swego rodzaju ołtarz.-odpowiedziała blond włosa z mieczem w ręku .
-Zgadza się to ołtarz samego Uranosa.-powiedział dobrze znany mi głos ,ale nie mogłem uwierzyć ,że ona chce z nami walczyć chyba ,że to podstęp –Nie mógł go zostawić ,bo przeistoczył się w postać jeszcze przed przelaniem krwi dzieci Wielkiej Trójki . Tam też  jest  jego słaby punkt .
Dziewczynie długie ciemne włosy rozwiewał wiatr . Miała na sobie ciemną zbroje , na której wygrawerowany był czarny kruk przebity mieczem .
-Wiesz jak go pokonać ?-spytałem podtrzymując z Clrisse Ann-I  co się z nią dzieję?
-Myślę ,że tak.-spojrzała na mnie ze smutkiem – Nic. To przejściowy stan . Albo zginie ,albo będzie  żyć to wszystko zależy od wyniku tego starcia .
Silena
Miałam nie walczyć ,ale wiedząc ,że kiedyś pójdę przed sąd ,gdy umrę . Może ta decyzja wpłynie jakoś na Hadesa .
-Nie walczysz .-Percy wciąż próbował przekonać córkę Ateny by sobie dzisiejszy wieczór odpuściła ,a Clarissa dalej formowała szyki .
-Nie czekajmy ,aż bariera upadnie.-powiedział ciemnowłosy podążając wzrokiem za swoją dziewczyną ,która stała teraz przy centaurze –Najlepszą obroną jest atak .

       On tu rządzi i tak zrobi co będzie chciał ,ale jest dobrym przywódcą dlatego pyta ,przedstawia plan i  dopiero działa ,ale musi mi zaufać by wygrać tą bitwę . Musi ! Inaczej słowa przepowiedni się dopełnią .
Obozowicze ruszyli z okrzykiem bojowym na wrogów  . Zdezorientowane potwory nie wiedziały co robić ,bo to przecież one miały nas zaatakować .
         Dwie armie natarły jednak a siebie mieszając się ,a ja w tłumie zaczęłam szukać syna Posejdona . Kilka razy przed oczami śmigły mi szare oczy Annabeth ,która miała zostać z Chejronem . Koordynator obozu ruszył na Olimp przekonać bogów by nam pomogli .
-Zdrajca .-powiedział jeden potwór ,przerzucając mnie przez tłum -Twoja krew będzie smakować pysznie .
Zbliżał się do mnie ,oblizując wargi . Nikt nie zamierzał mu przeszkadzać . Półbogowie ,albo byli zajęci walką ,albo szli dalej . Nie mogłam użyć mojego miecza ,bo by mi go zabrał  i to by się nigdy nie skończyło ,a tak  to mam szanse to zakończyć tu i teraz .
       Zamknęłam oczy czekając na najlepsze . Nigdy nie powinnam wydostać się z Elizjum .
Mógłby się pośpieszyć z tym zabijaniem . Wieki nie zamierzam umierać . Po prostu się poddaję .
Uchyliłam jedną powiekę . Przede mną stał ciemnowłosy . Jednym cięciem miecza powalił potwora .
Odwrócił się do mnie podając mi rękę .Z grzeczności skorzystałam z pomocy .
-Dlaczego to zrobiłeś ?-spytałam ,gdy już stałam o własnych siłach .
-Bez ciebie nie dowiem się jaki jest jego czuły punkt.-powiedział odwracając się dookoła siebie-To znasz jego czuły punkt czy nie .
Rozumiem jego znieczulicę jeśli chodzi o mnie . Uratował mnie tylko ,dlatego ,że chce ocalić bliskich .
-Musisz przebić serce ołtarzu .-powiedziałam robiąc unik przed wampirzycą -Ale nie byle jakim mieczem  . Mieczem ,który  stworzony został przez przelanie ihoru bogów .
-Prowadź!-wręcz mi rozkazał -Clarisse potrzebuję cię .
Córka Aresa właśnie pastwiła się nad jednym złym satyrem  . Grożąc mu atakiem na czuły punkt .
-Osłaniamy cię .-wrzasnął do mnie syn Posejdona . Rzucając się na kolejnego stwora . Wbił mu miecz w sama gardło .
-Run.-wrzeszczała na mnie ciemnowłosa . Byliśmy już prawie ,gdy poczułam powiew zimnego wiatru .
Przede mną pojawił się Uranos jego oczy były złote . Skóra biała niczym jak u duchów . Chwycił mnie za gardło . Podnosząc do góry . Z ręki wypadł mi miecz ,a sama nie mogłam złapać powietrza .
-Zawiodłaś samą siebie.-rzucił -Chciałaś odkupić swoje winy .
Dusił mnie nie zwracając uwagi na innych , I Percy to wykorzystał dobył mojego miecza .Wrzeszcząc rzucił się na ołtarz . Po czym wbił w niego miecz w samo jego serce .
Siły nieba z całej siły pędziły w naszą stroną . Jeszcze chwila i strzały sklepienia niebieskiego trafią nas ,ale tylko teren przy ,który znajduję się ołtarz .
   Nastała głucha cisza   ,po ,której grot strzał przebił mnie na wylot ,a w oddali usłyszałam jęk Percy'ego  . Śmiech Uranosa przebiegł przez całe pole bitwy ,po którym bezwładnie rzucił mną na ziemię jak szmatę . Czułam straszny ból . Ledwie oddychałam ,ale czułam w głębi serca ,że to jeszcze nie koniec . Koniec nastanie dopiero .......
_________________________________________________________________________________
Kathy twój komentarz przeczytałam dopiero dzisiaj ,ale napisałam .
Z tego miejsca chce ci życzyć wszystkiego najlepszego z okazji urodzin . 
Niech ci Apollo sprzyja ,a Atena pisze za ciebie testy . 
Spełnienia marzeń i czego tylko pragniesz . 
Radosna 




piątek, 27 marca 2015

Rozdział 38 ,,Uranos''

Percy
    Sam nie mogłem uwierzyć jak szybko zmienia się stosunek ludzi do drugiej osoby . Jednego dnia ją nienawidzimy ,a drugiego już kochamy  ,,Niczym Pan i Pani Smith .’’
-Percy  ona się zagubiła.-powiedział już spokojny syn Hefajstosa- Stara się naprawić swoje błędy ,ale prawda jest  taka ,że to zaszło już za daleko i nie ma ratunku .
Staliśmy razem pod tarasem . Krople deszczu uderzały o dachówki wywołując cichy stukot . Na niebie nie było ani jednej gwiazdy .
Westchnąłem cicho . Jestem między młotem ,a kowadłem . Choć  ii tak wybiorę to co pomoże mi ją uratować . Wiem ,że będzie mi ciężko z  tym żyć ,ale tak naprawdę w tej sytuacji każdy jest zagrożony .
-Proszę tylko w możecie dać nadzieję obozu .-powiedział błagalnie Beckendorf – Tylko wy ich możecie pchnąć do działania .
   Czemu każdy w nas pokładał taką nadzieję ?  Moje spojrzenie padło na salon naszego mieszkania . Annabeth ułożyła się na kanapie ,przypatrując się nam . Jej blond włosy opadały jej na ziemię .
Nie można budować szczęścia na czyimś nieszczęściu ,a więc  muszę zaryzykować  . Ann by sobie nigdy nie wybaczyła gdybyśmy nie spróbowali .
-Jeśli uda nam się go pozbyć .-Charles Backendorf zawsze optymista –Annabeth będzie mogła wrócić do normalnego trybu życia . Już nic nie będzie jej zagrażać .
-Po wyjściu z Tartaru życie nie jest normalne .-powiedziałem wpatrując  się w jego kasztanowe oczy – Ciągłe koszmary . Może to też jest sen i zaraz się obudzę . Beckendorf nie wykorzystałeś  okazji jaką dał ci los . Mogłeś cieszyć się każdą wolną chwilą z Sileną . Może wtedy by do tego wszystkiego nie doszło .
Mój przyjaciel nagle zaczął interesować się swoim obuwiem . Trafiłem w jego czuły punkt . Od zawsze kochał Silene i nigdy nie przestał ,ale przez swoją upartość  stracił cenę miesiące .
-Idę po  Annabeth .-powiedziałem otwierając drzwi –Rozgość się .
       Podszedłem do pół śpiącej Annabeth . Miała tak małe oczy . Gdy wziąłem ją na ręce automatycznie wtuliła mi się w ramię ,więc gdy doszedłem z nią do sypialni . Już spała .
-Annabeth obudź się .-powiedziałem ,delikatnie nią potrząsając – No Annabeth nie bądź tak uparta .
Zero reakcji tylko przekręciła się na drugi bok , całkowicie mnie lekceważąc .
Odwróciłem ją  ponownie na plecy . Składając na jej ustach pocałunek .
-Percy idź sobie .-powiedziała machając mi przed twarzą –Ja cię nie  budzę o 12 gdy chcesz spać .
Co racja  to racja ,ale sytuacja wymagała od nas  jak i innych wielkiego poświęcenia .
-Annabeth Chase córko Ateny wstawaj,- powiedziałem do niej ,to co powiem za chwilę będzie ciosem poniżej pasa –bo ci się nigdy nie  oświadczę .
Moja piękność poderwała się z otwartymi już oczami do pozycji siedzącej . Teraz była przerażona i wściekła na mnie . ,,No pięknie glonomóżdzku teraz cię zabije od razu jak się do niej przytulisz ,a myślałeś ,że jej matka jest okropna .’’ Ja i moje kochane myśli .
-Percy .-powiedziała do mnie poważnym ,a zarazem groźnym tonem –Co się dzieję ,że nawet spać spokojnie nie mogę . Zgubiłeś ten pierścionek ?
Tak mam bardzo inteligentną i przebiegłą  dziewczynę . Tylko jak ona się o tym dowiedziała . Muszę sam zacząć sprzątać w swoich szafkach .
-Nie ,ale obóz nas potrzebuje .-powiedziałem  wyciągając niebieską torbę .
-Przecież możemy tam się jutro z rana stawić. –powiedziała podchodząc do mnie – Znowu to samo .
Niech zgadnę jutro rano byłoby za późno .
Bingo Mądralińska . Annabeth w niecałe półgodziny spakowała nas do jednej średniej torby . Zabrała  wszystko co  najważniejsze .
-Charlie.- możemy ruszać  powiedziałem odrywając go od telewizora ,gdy czekaliśmy na niego na parterze .
Annabeth
    Nie mogłam uwierzyć ,że Mroczy uniósł całą naszą trójkę . Jeszcze na dodatek lał deszcz ,całkowicie mnie przemoczył ,a Percy’ego wcale . Był suchy . Nawet Charlie nie był przemoczony . Osłonił się przed deszcze swoim ogniem .
    Czarny skrzydlaty koń wylądował tuż przed Wielkim Domem . Chłopak mojej p…… Chłopak Sileny szybko się zmył . Mroczny też się jakoś ewakuował . Chwyciłam Percy’ego za rękę . Czeka nas rozmowa z  Chejronem . Nie chcę wiedzieć jak daleko te sprawy się potoczyły .
Weszliśmy do środka koordynator obozu nie spał . Wpatrywał się w okno domu . Widać było ,że i jego ta sytuacja dotknęła .
-Miło ,że chcecie nam pomóc .-powiedział nie odrywając  wzroku –Choć nie musicie .
Podeszłam do niego ,przytulając się ,czułam  jego ciepło , słyszałam jego bicie serca . To wciąż był mój ,,tata ‘’ tylko zmęczony i postarzały .
Centaur zaczął nam opowiadać co się działo w obozie pod czas naszej nieobecności . Chyba zasłużyliśmy by wiedzieć ,że Nico nie żyje .
-Ich duszę spotkały się w Elizjum . –powiedział Percy opierając  się o szafę .
Był już prawie ranek . Słońce powoli zaczęło się wyłaniać za horyzontu ,a księżyc już nas opuścił . Na dworze były wszędzie kałużę .
Nagły wstrząs przerwał naszą rozmowę . Pierwszy był taki słaby , zwalił tylko książki , natomiast kolejny sprawił ,że i Chejron stracił równowagę .
Spojrzałam w oczy Percy’mu i już wiedzieliśmy  co się dzieje . Obóz został zaatakowany . Oboje wybiegliśmy z Wielkiego Domu ,który został odbudowany be ze mnie ledwie się trzymał . Naszym oczom ukazało się czerwone niebo . Nie takie jak przy zachodzie słońca .  
    W stronę obozu uderzały ogniste kulę ,które wylatywały ze sklepienia niebieskiego .
Już jest za późno .
__________________________________________________________________________________Tak ten cały rozdział należał dziś do Percabeth .Jak ja kocham gdy zbliża się ten moment na blogu ,ale  i też jest mi smutno .
A w kolejnym :xx
-Bitwa
-Nowe nadzieje
-Poświęcenie .

Radosna

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 37 ,, I mnie czeka szczęście ''

Ha i co Cherry mówiłam ,że za 15 rozdziałów będzie radosny rozdział dla Sileny :)
Silena 
   Mogłam tam nie stać tylko mu pomóc ,ale w ten sposób skrzywdziłabym go bardziej . Mam wrażenie .Widziałam to w jego burzowych oczach . Stałabym tam i patrzałabym ,aż do końca ,gdyby nie Charlie ,który wyprowadził mnie z tam tond  za rękę . Hades miał kamienny wyraz twarzy  . W jego hełm można było już spokojnie spojrzeć nie był tak przerażający po stracie syna . Pan D zaczął rozganiać  obozowiczów do dalszych zajęć . Wszyscy byli w szoku .  Chejron pobladł co wydawało się nie możliwe ,bo był brązowym centaurem,ale w życiu herosa niemożliwe jest możliwe . Czułam jak  ciemna ręka Charli'ego oblata moją dłoń .
 -Musimy iść na Olimp .-powiedział w końcu Chejron- Zwołać naradę i przyznać się do błędu .
Ups! Porobiło się . Już  go nic nie powstrzyma . Wojna to tylko kwestia czasu ,a najgorsze jest to ,że najpierw uderzy w obóz by udowodnić ,że jesteśmy tylko mrówkami . Marionetka bogów .
-Zabierz ją z tond.-powiedział Chejron do Beckendorfa -Nie spuszczaj z oczu póki nie wrócę .
Centaur wraz z panem śmierci od galopował w stronę Wielkiego Domu zapewne by przygotować się do narady .
  Spojrzała na Syna Hefajstosa,który miał zmarnowany wyraz twarzy . Spojrzenie miał wbite w czarna ziemie . Choć był dzień na dworze panował półmrok . Nikt nie wrócił do zajęć . Wszyscy się gdzieś porozchodzili . Nie są głupie pewnie już wiedzą co ma się wydarzyć . W oddali dostrzegłam cały domek Aresa zmierzający do Areny .
-Nie waż się tam spojrzeć .-usłyszałam głos mojego byłego chłopaka -Idziemy z tond . Choć .
Pociągnął mnie za rękę w stronę domku dziewiątego . Choć to był zabronione nikt w tej sytuacji nie zwracał na to większej uwagi . Dwóch herosów przeciwnej płci ,wywodzące się od innego boga w jednym pomieszczeniu .
   Gdy weszliśmy do domku gwar ucichł . Wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę .  Do Beckendorfa podeszła jego siostra . Miała ciemne kręcone włosy i bardzo ładne rysy twarzy . Co było rzadkościom wśród dzieci Posejdona
-Jest zebranie na arenie  .-powiedziała spoglądając na mnie -Idziesz ?
-Zastąp mnie Vanessa .-powiedział patrząc  na mnie z góry -Gdzie jest ten jaszczur ?
-Nie wiem .-powiedziała wychodząc za resztą domku  .
Nastała głucha cisza ,którą żadne z nas wydawało się ,że nie chce przerwać , Charlie zaczął się bawić ogniem w swoich dłoniach ,a ja miałam głowę zaprzątniętą czymś ważniejszym .
-Co się z nami dzieje ? -spytał nagle wyrywając mnie za zamyślenia . Spojrzałam na niego przenikliwym głosem .
Nic się  nie dzieje Charlie ja  tylko sprzedałam swoją duszą ,,diabłu '' tak bardzo chciałabym mu to powiedzieć . Całą prawdę ,ale nie mogę .Nie mogę zniszczyć i jego życia .
-Nie wiem w jakim kontekście pytasz ?-zawsze jak nie wiesz co powiedzieć odpowiadaj na pytania pytaniem .
-Dobrze wiesz  w jakim .-powiedział podnosząc mi podbródek tak bym spojrzała mu w oczy , te piękne ciemne oczy -Kiedyś potrafiliśmy ze sobą rozmawiać bez przerwy , a teraz . Co się zmieniło ?
Wszystko . To nie jest to życie .
-Zamierzasz milczeć ???-najpierw Will teraz on mnie niańczy ,  co ja z nimi mam ?
   Nagle poczułam ciepło jego ust na swoich . Jego ręce owinęły się w mojej tali . Cóż dziwna odmiana nigdy nie był odważny w stosunku do mnie i innych dziewczyn ,a tu taka różnica . Pociągnął mnie w stronę swojego pokoju . Po drodze zamykając brązowe drzwi .
Nim się obejrzałam nie miałam na sobie bluzki ,a on wodził po mojej szyi pocałunkami .
Może i mnie czeka szczęście .
Charlie

   Wow po raz pierwszy od  bardzo dawna . Dałem ponieść się uczuciom ,a nie rozumowi . I to było przyjemne . Gdy się obudziłem Silena leżała na mnie opierając głowę o mój tors . Delikatnie położyłem jej głowe na poduszkę wysuwając się z jej łóżka .
  Szybko ubrałem się w jakąś czarną bluzkę z nadrukiem i jeans . Po czym bezszelestnie wyszedłem z domku ,gdzie wszyscy już spali .
  Na dworze panowała noc . Gwiazdy zniknęły ,księżyc w ogóle się nie pojawił . Artemida dziś jest bardzo zajęta ,  Nikogo w okół siebie nie widziałem i nie słyszałem . Poszedłem do stajni pegazów przez uprawę truskawek . Jutro Pan D  będzie wrzeszczał ,, W wandale, za raz mi się przyznać kto to zrobił ,albo ucierpi cały obóz '' . Mniej więcej coś w tym rodzaju . Czułem jak pod moimi butami gniotą się owoce .
Stajnia była bardzo zniszczona ,po  tej całej aferze będę musiał ją odbudować , Jeszcze coś się zawali na Silene . Szarte ,wyniszczone drzwi przez korniki strasznie skrzypiały . Przez co gdy wszedłem do środka Mroczny  był już gotowy do lotu .
    Wyszliśmy na dwór ,bo nie chce mi się robić dziury w dachu , Wsiadłem na czarnego pegaza pod ,którym nogi lekko dygotały . Po co ja tyle żelastwa nosze w spodniach ?  Po chwili jednak wszystko wróciło do normy . Skrzydlaty przyjaciel wzbił się w niebo niczym torpeda . Lecieliśmy nad Wielki Miastem ,a ja wsłuchiwałam się w spokój. Co mnie zaskoczyło ,bo myślałem ,że dziś będzie wielka katastroficzna burza wściekłego Zeusa .
    Pegaz mojego przyjaciela wylądował przed Wielkim szarym domem na obrzeżach miasta . Wpuściłem go do środka ogrodu by pojadł sobie trawę . Wszedłem do rodzinnego domu jakby był u siebie przez otwarty taras .
-Coś wam się wyczucie pogorszyło i słuch . -powiedziałem widząc moich przyjaciół .
Blondynka siedziała na oparciu fotela na ,którym siedział Percy bawiąc się jej nogami .
-Siemka .-odezwał się odwracając głowę w moją stronę -Słyszeliśmy co się stało .
- I nic . -wkurzyłem się na nich na maksa -W takiej sytuacji wolisz uszczęśliwiać swoją dziewczynę .
Widziałem jak Annabeth zawstydzona opuszcza głowę .
-To była jego decyzja .-powiedział Percy cedząc każde słowo -To Silena rozpętała tą wojnę . Jedna noc z nią pozwoliła ci by o tym zapomnieć .
Jego odpowiedź zwaliła mnie z nóg . Kurcze oni mają w tyki wszędzie pewnie u mnie w domku też . Ciemnowłosy pocałował swoją dziewczynę w nos i wyszedł ze mną na taras . Zamykając drzwi .
-Chejron nas dziś wezwał do obozu .-powiedział spoglądając na mnie -Szukaliśmy cię ,ale znaleźliśmy tylko wasze ciuchy ,więc się wycofaliśmy .
-Zrób coś nie mogę jej znowu stracić .-mój głos był słaby .
-Co ja mogę .-wzruszył tylko ramionami -Ja też nie mogę  stracić Annabeth ,a on mi ją odbiera . Widzę jak każdego dnia jest coraz słabsza . Każdego dnia , dzień po dniu  traciły siły przez Silene .
________________________________________________________________________________
Powoli małymi kroczkami zbliżamy się do Wielkiego Finału . Mam nadzieję ,że rozdział wam się podobał . Miał się pojawić wczoraj ,ale nie miałam już siły ,a dzisiaj Cynamonowa mnie odwiedziła i K. Po czym przyszła banda mojego brata i ...
A co w  kolejnym :
-anomalie podniebne .
Radosna
  

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 36 ,, Ja już tak nie mogę ''

Silena
     Ja naprawdę jestem chora psychicznie śpiewać grecką kołysankę  osobie ,którą przed chwila zabiłam .  Zamiast uciekać ja śpiewałam . Za miast być przerażoną drżącą ziemią . Ja czułam spokój,którego nie czułam od bardzo dawno . Może dlatego ,że przelałam czarę i stałam się potępioną . Czułam śmierć . Czułam Hadesa zbliżającego się ,gdy był bardzo blisko otworzyłam oczy . Wstając by wyryć  na ramieniu Nico kruka ,po czym dyskretnie się ewakuowałam . Trochę to dziwne ,że wszechpotężni bogowie nie przejmują się mną . Póki nie zagrażam ich władzy ,nie będą reagować na śmierć herosów .  
 Tym razem krew tak mnie nie ubrudziła ,więc od razu poszłam do domku mojej mamy . Pełnego słodkości i różu ,ale nie rozumu .  Położyłam się na łóżku i zaczęłam wpatrywać w sufit . Do  czego on mnie zmusił . Powtórzyła się historia sprzed roku ,a ja popełniłam ten sam błąd tylko tym razem z innego powodu . Jest jeden plus tego Drew uciekła z obozu .  Na tę myśl na mojej twarzy pojawił się uśmiech . 
    Rozmyślałam tak o życiu gdy do mojego domku wpadł Charlie z hukiem . Zdążył już się przebrać w szarą bluzkę w paski i  jakieś  jeans . 
-Coś ty zrobiła? -spytał poirytowany ,w cale mu się nie dziwiłam ,że tak zareagował -Hades jest w obozie . Płacze nad ciałem swojego dziecka . 
O proszę w końcu jakiś próżny bóg ruszył  tyłeczek ze swojego złotego tronu !!! Brawo dla niego . Usiadłam na łóżku . Już nie bałam się jego spojrzenie , bo wiedziałam ,że to było jedyne wyjście by go uratować. 
-Nie taką Silene pokochałem.-powiedział dobitnie ostatnie słowo -Moja Silena brzydziła się rozlewem krwi ,po mimo tego co robili jej ludzi . 
-Nigdy nie zrozumiesz tego co mną kieruje .-powiedziałam starając się go wyminąć ,ta rozmowa stała się beznadziejna ,ale niestety chwycił mnie za ramię . 
-Kim jesteś ?-spytał przytrzymując mnie za ramię . Jego kasztanowe oczy intensywnie wpatrywały się w moje . 
   -Niczym .-powiedziałam -Ani człowiekiem ,ani potworem udowodnić ci ? 
Nie mógł z siebie nic wydusić tylko kiwnął potwierdzająco głową . Szybko go wyminęłam podchodząc do łóżka pod ,którym miałam schowany swój sztylet . Z ostrożnością go wyciągnęłam ,bo już się rozwalał .  
Podciągnęłam moją bluzkę do ramienia . Zbliżając zimne ostrze do mojej skóry . Poczułam dreszcz . Lekko ,ale skutecznie nacięłam moją skórę ,z której zaczęła sączyć się czarna breja ,która okropnie śmierdziała . 
Nie było w niej ,ani jednej czerwonej  kropelki . Ani nie zmieniła się w złoty pył . Jestem niczym . Nie należę do żadnego świata . Źrenicę Charlie'go się powiększyły ,ale podszedł do mnie po drodze zabierając ręcznik z półki .
-To niemożliwe .-powiedział ocierając mi czarną breję z ręki -Jak ?
Gdybym ja sama znała odpowiedź na to pytanie to bym mu odpowiedziała ,ale nawet ja tego nie rozumiem .
-Silena choć szybko . -do domku  wparował Conor mam nadzieję ,że nie pomyliłam go z jego bratem -Musisz ratować Jaso.... yyy przepraszam . Choć sama zobacz,
Wybiegł szybko z mojego pokoju ,a my nie zwracając uwagi na moją rękę wybiegliśmy za nim . Pobiegł wprost do domku numer jeden . Przed ,którym już zebrał się tłum gapiów . Ledwie się z Charli'm przecisnęliśmy . W drzwiach stał Chejron z Hadesem .
-Co się dzieje ?-spytałam podchodząc do Chejrona ,który się odwrócił w  moją stronę .
-Próbuje się zabić .-powiedział z  zbolałą miną koordynator obozu -Przekonaj go by tego nie robił . Użyj czarmowy .
      Centaur wpuścił mnie do środka ,a za mną wszedł Charlie , nie wiem po co go ze mną wpuścili ,ale  to nie pora na kłótnie .
-Jason .-powiedziałam podchodząc do jego łóżka ,na którym siedział trzymając sztylet na wysokości swojego serca -Co ty odwalasz ?
Taa najlepiej spoliczkować to się obudzi z tej obłudy ,ale coś w jego spojrzeniu było innego . Jego ogniki przygasły . Jasne włosy oklapły .
-Była  moim blaskiem dobra.-powiedział dysząc ciężko -Była tą ,która sprowadzała mnie na dobrą ścieżkę .
Przełknęłam głośno ślinę ,ona była punktem jego zaczepienia . Nie pozwalała mu się całkowicie zatracić w mroku .
-Ostrzegałem cię ,-powiedział spokojnie-Nie posłuchałaś . Chronisz teraz tych ,których kochasz ,ale jest już za późno . On jest gotowy . Już nas nie potrzebuje .
-Jason oddaj mi sztylet .-użyłam daru mojej matki ,lecz on się tylko uśmiechnął .
-Na mnie już to nie działo .-moje serce już dawno zwiędło - . Pamiętaj dla nas jest za późno ,ale nie dla nas .Żegnaj Sileno Beauregard
Nim, zdążyliśmy z Charlie', zareagować wbił sobie sztylet w serce ,a biała błyskawica przedarła się przez barierę obozu .
On już nie potrafił tak żyć ,a ja już tak nie mogę żyć . Poległa powstała ,lecz bez duszy . Ciało syna Jupitera bezwładnie opadło na poduszki .
_________________________________________________________________________________I jest rozdział 36 uhm miał się pojawić wczoraj ,ale jak zwykle coś (ktoś ) mi przeszkadzał . I jak wam się podoba ? A jakbyście mogli odpowiedzieć na pytanie pod tym postem http://wszystko-i-nic-by-radosna.blogspot.com/2015/03/one-shot-logan-lerman-i-alexandra.html (Tak wiem nie w moim stylu ten OS ,ale naciskali na mnie ) Kolejny za tydzień . A co w kolejnym .
-Nic nie zdradzę .
-Tytuł brzmi ,, I mnie czeka szczęście ''
Fajny tytuł nie ? Główkujcie co dalej .
Radosna 

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 35 ,,Hades umiera ''

Rozdział jest pisany na lapku .

Silena 
     Wczoraj zostałam  w domku Hefajstosa na noc . Charlie dał mi swoją koszulę jako piżamę po czym poszłam się obmyć z krwi . Pierwszy raz od bardzo dawna uroniłam łzy . Leżałam w jego ramionach przez kilka godzin po czym powieki mi zaczęły ciążyć i zasnęłam .
   Obudziłam się w tym samym miejscu co zasnęłam . Ciemne ,silne ręce były owinięte wokół mojej tali . Wiedziałam ,że to co zrobię . Zapoczątkuje coś strasznego ,coś nad czym sami bogowie nie zapanują i ja się do tego przyczynie . Powoli i delikatnie wysunęłam się z jego objęć . Udałam się do łazienki . Znowu miałam długie włosy gdy spojrzałam w lustro w jego łazience,które swoją drogą było większe  niż u Afrodyty . Nie miałam w co się ubrać ,więc tylko przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam się jego ręcznikiem . Miałam już wychodzić z miejsca pielęgnacji , Gdy coś zaświeciło w rogu i pojawiły się moje czyste ubrania oraz miecz .
  Uranos nie zamierza już dłużej czekać . Szybko się w nie przebrałam  . Chwila jednak minęła za nim zdecydowałam się wyjść . Kilka głębokich wdechów .
    Gdy w końcu zdecydowała się na wyjście Charlie jeszcze spał . Nie miałam odwagi  na niego spojrzeć . Po protu wyszłam szybko z domku Hefajstosa . Udałam się na śniadanie . Musiałam sobie to wszystko przemyśleć Jak to mam rozegrać . Tak naprawdę odwlekałam to w czasie ile się dało .
A w głowie wciąż słyszałam słowa Jasona .
-Sileno wiem ,że to nieodpowiedni moment .-powiedział Chejron gdy chciałam wyjść z pawilonu -Ale ktoś musi zajrzeć do pegazów .
Jego zbolała mina mówiła wszystko . On jak i bogowie już wiedzą co się dzieje ,ale nie reagują .
-Dobrze .-powiedziałam starając się go wyminąć,ale mnie zatrzymał -Zrobię to za kilka minut .
-Sileno!-jego ton głosów sprawił ,że zaczęłam się denerwować ,ale starałam się nie dać tego po sobie poznać -Ile się znamy ?
To pytanie totalnie mnie zaskoczyło ,ale wiedziałam ile się znamy . Jedynie czego teraz chciałam było zniknięcie mu z oczu .
-Nie wiem 8-9 lat gdzieś koło tego .-powiedziałam spokojnie ,ale wcale taka nie byłam .
-Właśnie .-powiedział spokojnie -Znam cie . A teraz odpocznij ,ostatnie dni dla wszystkich były ciężkie .
Szybko go opuściłam ,bo jeszcze mógłby mnie zatrzymać .Moje serce waliło jak młot ,a krew pulsowała w żyłach niczym repulsor . Bez wahania udałam się do domku 13 . Nie wiedziałam czy zastanę tam Nico . Choć właśnie tam chciałabym to zrobi . W ciemności i strachu ,ale przed tym muszę się czegoś dowiedzieć.
    Nikogo nie widziałam wszyscy się jakoś pochowali w domkach nawet bracia Hood stracili swoje  poczucie humoru . Przed domkiem Hadesa stały pochodnie ,z których buchał czarny ogień .  Powoli podeszłam do ciemnych drzwi . Zapukałam ,żeby nie było ,że mnie ,źle wychowano . Nikt nie odpowiedział ,więc nacisnęłam na klamkę i ostrożnie weszłam do pomieszczenia . Ściany były czarne i tylko białe namalowane czaszki z czerwonym ogniem kontrastowały . Lampy miał zwyczajne .
-Sileno co tu robisz ?-powiedział wychodząc z łazienki bez koszulki -Nie ,nie wyciągnę Piper z Hadesu .
-Nawet nie chciałam cię o to prosić.-moja odpowiedź go zdziwiła zapewne już Jason truł mu o to tyłek -Chce wiedzieć co trzyma cię przy życiu .
   Nico zrobił zdziwioną minę . Zmarszczył brwi . Postanowił założyć czarną koszulkę na swoją bladą skórę .
-Przepraszam co ?-spytał jakby nie wiedział o co mi chodzi - Sileno to nie czas i miejsce na takie rozmowy .
-Chcę wiedzieć .-powiedziałam z naciskiem . Moje oczy zmieniły się w czerń . Nawet oczodoły . Stałam się demonem . Uranos zaczął mnie kontrolować .
   -Już spokojnie.-powiedział pokazując rękami w geście pokojowym -Walcz z tym .Potrafisz .
Co on mógł tam wiedzieć. Nic ! Nawet mnie nie znał . Nie wie do czego jestem zdolna . Upadłam na podłogę . Moje ciuchy zaczęły płonąć ,a w miejscu ognia pojawiła się biała poszczerbiona suknie . Dziwne uczucie minęło ,a ja podniosłam się z zimnej podłogi . Syn Hadesa był przerażony . Kurczowo trzymał swojej pochwy z mieczem  .
-Chcę wiedzieć . -mój głos był głęboki i stanowczy . Zmieszany Nico westchnął . Nie wiedział co robić . Widziałam w jego oczach . Pogubienie i strach .
-Nie da się już tam żyć .-powiedział powoli -Nie można drugi raz tam trafić ,ani nie można tam się błąkać .
-To kim się jest ?-dopytywałam dalej nie mogąc zrozumieć co dalej się dzieje .
-Niczym .-w jego głosie było coś dziwnego -Nie jest się duchem . Materia trafia do Tartaru.
     Muszę to zrobić by chronić Charlie'ego tłumaczyłam sobie gdy powoli wyciągnęłam miecz , Po moim policzku popłynął strumień łez . Wpakowałam się w to gówno sama .lecz już nie potrafię się z niego wydostać . Ta część życia jest już mną samą .
-Nie proszę byś zrozumiał .-powiedziałam podchodząc do niego -Nie proszę o przebaczenie .
-Spokojnie .-powiedział -Śmierć Piper to nie twoja wina .
-Ty nic nie rozumiesz . Ja jestem córką Zemsty . -powiedziałam podnosząc głos -Nikt nie wie ,że tu jestem . Nikt nie powie ,że to ja cię zabiłam .
Zamachnęłam się na niego mieczem ,on zaś zrobił szybko unik .Zamachnął się na mnie mieczem,ale ja miałam miecz stworzony z krwi bogini. gdy uderzyłam w jego metal moim ostrzem . Jego miecz pękł ,a części z brzękiem upadły na podłogę .
-Zrób to .-powiedział ,jako jedyny nie bał się tego co ma nadejść .
Szybki ruchem zatopiłam miecz w jego klatce piersiowej . Po czym  go wyciągnęłam .
-Jak się z tym czujesz?-spytał słabym głosem -Czy moja śmierć coś zmieni ? Czy mniej polegnie ? Czy syn Hefajstosa jest bezpieczny ?
Czułam się perfidnie . Zabiłam go .Jego śmierć nic nie zmieni . Mniej osób nie polegnie . I życie Charli'ego wciąż jest zagrożone.
Usiadłam przy nim po turecku ,zaczęłam śpiewać grecką kołysankę .
_________________________________________________________________________________
Tak w końcu długi rozdział . Doczekałam się i wy również . Kolejny postaram się napisać na przyszły tydzień ,ale nic nie obiecuję . Co w kolejnym .
-Sama nie wiem .
Radosna 

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 34,,Szantaż"

Silena 
Widok płaczącego Jasona poruszył mnie dogłębnie .Coś poruszyło się w moim sercu . Nagle przed oczami miałam tą samą scene . Tylko inni aktorzy w niej grali . Nagle to Charlie płakał nad moim ciałam trzymając mnie w ramionach . A w okół nas szalała burza .Zauważyłam co może wydawać się dziwne ,ale ostatnia dobra iskierka Jasona znikła wraz z Papier w jego oczach nie widziałam już nadziei . Nie widziałam chęci walki . Cały świat był mu już obojętny .
Nie mogłam dłużej patrzeć na ten widok . Udałam się w głąb lasu . Obawiałam się samej siebie . Do czego byłam jeszcze zdolna ?
Może to tylko jeden z moich snów . Ubrudzona ,przemęczona szłam bezinteresownie wchodząc w kałuże błota. Uratowałam przecież Percy'go.Mogłam go zabić,ale jednak go oszczędziłam . Sama siebie nie potrafię przekonać do tego ,że jest we mnie jeszcze odrobina skruchy .
-A nie mówiłem .-usłyszałam głos mojego oprawcy -Jesteś zabójcą .
Odwróciłam się ,bo wydawało mi się ,że stoi za mną .Niemyliłam się ,a szkoda stał przy mnie w całej okazałości .W ludzkiej postaci . Przeraziłam się .Jednak zdołał przybrać postać . Tym razem nie był nieokrzesanie ubrany. To znaczy nie miał na sobie skóry tygrysa owiniętej w okół bioder ,a resztę ciała nie miał nagiej . Wręcz przeciwnie .Miał na sobie niebieską koszulę i błękitne spodnie oraz czarne lakierki .
-Zrobisz dla mnie jeszcze jedną rzecz i będziesz wolna .-rzucił w moją stronę obojętnie .Jestem jego psem na posyłki -Zabij syna Hadesa od wczoraj jest w obozie !!!
Na jego twarzy malował się uśmiech sadysfakcji . Co ochydnie wyglądało z jego rysami twarzy .
Zabijając Piper posunęłam się o jeden krok zadaleko i już nigdy nie będę miała szansy naprawić tego błędu . Nie uratuje już siebie ,ale mogą pomóc innym .
-Nie!!!!-odpowiedziałam stanowcza-Już nikogo nie zabije na twoje żądanie .
-Nie?!-spytał upodabniając głos do mojego -Ty śmiesz mi się sprzeciwiać.
-Tak.-stąpałam twardo po ziemi .
-Chcesz się przekonać jak szybko zmienisz zdanie?-był tak pewny siebie ,że aż zrobiłam kilka kroków do tyłu.
Machnął ręką ,a przed nami pojawiła się chmura ,która po chwili się rozmyła i ukazała obraz . Pokazała mi Charlie'go ,który nad czymś pracował w swoim pokoju . Ile ja już tu byłam skoro on zdążył wrócić z miasta ?
Uranos wymamrotał coś po starogrecku zaciskając rękę w pieść .
Charli upadł na kolona .Zaczął się dusić .Wił się na podłodze .Jego źrenice się pomniejszyły .
-Przestań!-krzyknęłam -Stój. Wygrałeś zrobie to dla ciebie .
Muszę pogodzić się z porażką .
Charlie
Atak nastąpił taj szybko. Nie mogłem złapać tchu .To mnie zabijało od środka . Ból równie szybko się zaczął jak i skończył. Usiadłem na łóżku chwiejnym krokiem .W domku byłem sam wszyscy przejeli się Jason'em.
Chwile po tym zdarzeniu do domku wbiegła Silena cała upaćkana we krwi .
Wpadła wprost w moje ramiona .Łkając.
-Przepraszam.-powiedziała tuląc mnie.
Ona to zrobiła ....
_______________________________
I jest rozdział 34 .Dziś jak wróce ze szkoły poprawie błędy.Przede mną jeszcze jeden rozdział.
Radosna

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 33,,Jestem szmatom"

Silena 
Po dokonanej rzezi inaczej się tego nie da nazwać . Nie wróciłam do domku Afrodyty . Nie umyłam rąk z krwi. Nie czułam ciała . Nie płakałam . Nie przeszkadzało mi szare niebo , które przeszywały błyskawice . Nie bałam się . Czułam się podle zabiłam własną siostrę. W imię czego ? Dobra? Miłości ? Sprawiedliwości ? Ona nie była niczemu winna . Wspierała mnie ,a ja ją zabiłam patrzałam jej w oczy gdy zadawałam ciosy . Zabiłam ją w imię zemsty, bo nie umiałam radzić sobie z emocjami . Uranos nadał mi imię córki Zemsty ,a ja tym czynem przyznałam mu rację.
Patrzałam przez okno jak powoli traci ducha . Jej piękne kasztanowe włosy były upaćkane czerwoną flegmą. Jej cera była szara . Wciąż po policzkach spływała jej krew wymieszana z łzami. Dla mnie czas stanął . Po jakimś czasie usłyszałam wołanie Jasona .
-Piper !- w jego głosie słyszałam desperacje- Gdzie jesteś?
W końcu uchylił drzwi do łazienek . Widziałam jak jego twarz blednie . A źrenice się pomniejszają . Wleciał do pomieszczenie z impetem. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.  Ukląkł przy niej tuląc ją do piersi. Głaskał po głowie . Całował w usta . Nos .Ale żadna siła nie przywróci jej już do życia . Żadne uczucie . Czy to miłość ?Czy nienawiść?Nic!!!
Narrator
Gdy człowiek choć jeden raz pogrąży się w ciemności . Ta ciemność jej nie opuści . To jest ta bariera ,którą nieliczni tylko łamią .Po przekroczeniu tej granicy człowieka nie da się nazwać człowiek . Od wieków przecież wiadomo ,że człowieczeństwo to pojęcie względne . Herosi zbliżają się do tej bariery ,lecz za nią nie przechodzą . Oni się tylko bronią przed potworami . Bronią siebie , bliskich ,ale i tak ich życie nie jest rajem. Życie półboga to ciągła walka o przetrwanie . Fata nie raz wystawia ich na próbę . Zmieniając ich oblicze. Luke i Jason wydawałoby się ,że są już przegrani . Ale oni nie zabijali by uspokoić swoje emocje . Obaj Herosi walczyli o swoje zdanie . Obaj utracili coś najważniejszego : życie i miłość....
Natomiast córka Afrodyty umarła już dawno . Ona może żyć,ale dusza już dawno nie jest na ziemi.Silena była kiedyś piękną, słodką , kochającą dziewczyną . Teraz jest zepsuta do szpiku kości i to nie jej wino . To ludzie ją . To ludzie zrobili z niej potwora . Ten potwór z początku się bronił . Teraz zaspokaja swój głód ,ale nigdzie nie jest napisane ,że tak już będzie do końca. To emocje ją zniszczył ,ale uczucia mogą naprawić . Tylko już zawsze na jej rękach będzie spoczywać krew . Gdy będzie się kłaść spać będzie miała przed oczami twarze swoich oprawców i ofiar.
Płakała w kątach bając się ich . Mówiła sobie ,że nigdy nie będzie taka jak oni ,a tym czasem stała się gorsza. Z oczu już dawno nie płynęły łzy . Nauczyła się je kontrolować .
Łzy są oznaką słabości ,którą inni wykorzystają bez skrupułów...

Silena 
Patrzałam na tą scenę pamiętając jak ja się czułam gdy Charlie odszedł . Choć Luke obiecał ,że go oszczędzi tak jak innych . Mówił ,że polegnie mniej osób. Kłamał . Blond włosy chłopak płakał nad ciałem swoje dziewczyny .Łkał ,a -przez barierę przebił się piorun . Burza stała się silniejsza . Pioruny waliły gdzie popadnie . Zeus  wyczuł jego ból  . 
_________________________________________________________________________________
Wiem przyszły rozdział będzie długi . Postaram się o to .

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 32 ,, Zabijam siostre"

Silena
Obudziłam się na twardym łóżku zbyt twardym żeby był to domek Afrodyty.  Moje włosy były długie i czarne . Nienawidzę jak zmieniają kolor pod wpływem emocji .To zdradza mnie .
Powoli zaczęłam sobie przypominać co się wczoraj wydarzyło .
Jason ,zabójstwo ,Charlie ,walka .
Podniosłam się z łóżka Beckendorfa ,a czarny koc zsunął mi się z ramion . Żadne promienie słońca nie wpadały do jego pokoju.W ogóle ten domek przypominał kuźnie ich ojca . Ciemną ,zagraconą . Z małym wyjątkiem w tym domu panowała demokracja i znajdowały się łóżka .Nikt nie wiązał nikogo by się zemścić. Choć i tak ostatnie słowo zawsze należało do Charlie'go.Ciemne ściany ,które niegdyś były berzowe teraz były czarne z racji tego,że dzieci kowala wracając z kuźni były całe osmolone ,a była tylko jedna łazienka . Tak ,więc gdy jedna osoba się myła reszta brodziła.
Powoli wstałam z łóżka . Nogi mi nie dygotały ,ale strasznie bolała mnie głowa,a ranu miałam opatrzone .
-Uważaj.-usłyszałam jego głos -Powiedziałem Piper ,że tu jesteś.
Spojrzałam na niego dziś nie miał obozowej bluzko tylko czarną koszule i granatowe spodnie z materiału ,a przez ramie miał przełożoną torbę .
Zapomniałam ,że on już wraca na studia .
-Dzięki.-odpowiedziałam zmęczonym głosem kierując się do wyjścia .
Jego wzrok podążał za mną ,ale stał w miejscu .
-Pomóc ci jakoś?-spytał gdy otwierałam drzwi .
-Dam rade .-powiedziałam wymuszając na sobie uśmiech .Odwzajemnił go wchodząc do pokoju .
Na dworze nikogo nie była ,a mad Nowym Jorkiem kłębiły się ciemne chmury . Nad obozem też,ale u nas nigdy nie pada .Chwila tam stałam wpatrując się jak co jakiś czas bariera połyskuje i pojawia się . Ukazując wodę spływającą po niej .
Nim się obejrzałam byłam już w swoim domku . Moje spojrzenie padło na łóżko jednej z wielkiej siódemki .Przy jej łóżku stała szawka ,a na niej zdjęcie , które przedstawiało Argo II w nocy .Przed okrętem stała ona uśmiechając się do aparatu. Po jej obu stronach stali dwaj chłopcy ciemno włosy ubrany w pomarańczową bluzkę i blondyn z fioletową bluzą obozu Jupitera . Fala złości we mnie narosła .Jednym szybkim ruchem strąciłam zdjęcie z szafki . Pognałam szybko do łazienki .Myjąc się i czesząc długie czarne włosy jak noc . Nawet nie nałożyłam sobie na twarz makijażu. Ubrałam pierwsze lepsze spodnie i buty ,oraz różową bluzkę z czarnymi różami. Nie panowałam już nad sobą . Wyszłam z domku wiedząc ,że spotkam  ją w toaletach.
Nikogo w pobliżu nie było. Większość wróciła do rodzin ,druga połowa poszła do szkoły ,a pan D wraz z Chejronem siedzą w Wielkim Domu lub na Olimpie .
Weszłam do ,,łazienek",w których Percy rozwalił zawory gdy Clarissa starała się go utopić w kiblu .Moja siostra przyglądała się sobie w lustrze.  Jej kasztanowe włosy opadały jej na ramiona . Odwróciła się do mnie uśmiechając się. Chciała mnie uściskać ,ale ja odsunęłam się .
-Czy wszystko w porządku ?-spytała naiwnie .
-Nic nie jest w porządku .-odpowiedziałam .
Tym razem to ona odsunęła się o de mnie .
-Tak mi przykro z powodu Wlla.-powiedziała dolewając oliwy do ognia .
Rzuciłam się na nią ,a ona jęknęła . Próbowała mi się wyrwać ,ale ja przebiłam jej dłoń sztyletem .Nie wbił się w płytki ,bo to niemożliwe . Z jej ust wydobył się zduszony krzyk .
Jej oczy pytały dlaczego,a ja poderżnęła jej gardo . Krew rozprysła wszędzie . Na płytki , na mnie . Była już daleko ,a ja pierwszy raz zabiłam sama z siebie . Przynajmniej tak mi się wydaje .

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 31,,Odebrano mi wszystko''

Silena
Promienie słońca wpadły do domku Afrodyty budząc mnie . Gdy spojrzałam na zegarek przeraziłam się było wpół do dwunastej . Nigdy w życiu nie zdążyło mi się do tak późna spać. I o dziwo Drew nie obudziła mnie bym zrobiła za nią pół jej obowiązków . No nic zebrałam się z łóżka i udałam się do łazienki. Pierwszy raz w życiu nie musiałam o nią walczyć.
Szybko się umyłam i ubrałam ,ale za nim wyszłam z domku . Przyjrzałam się sobie w lusterku . Ten sam układ twarzy . Te same usta ,ten sam kształt oczów. A jednak nie rozpoznawałam w lustrze samej siebie .Dotykałam twarzy czując ,że jest z mgły powstała . Czułam się jakbym nie miała tam kości .Jakby całe moje ciało było z mgły ,a unosiło je powietrze. Znowu miałam długie czarne włosy. Ale to spojrzenie mówiło mi ,a raczej przypominało ,że już nie jestem Sileną Beauregard córką Afrodyty grupową dziesiątego domku,a raczej jestem Sileną Beauregard Córką Zemsty stworzoną z łez ,rozgoryczenia i złości.
Kilka chwil stałam tak przed drzwiami zastanawiająca się czy powinnam je otwierać i wychodzić do świata ,którego nie jestem częścią ,ale w końcu wyszłam ta cisza mnie przerażałam . Wpadłam od razu na Charlie'go. Przewracająca i siebie i jego ,więc teraz leżałam na nim o dziwo nie miał usmolonych rąk . Nie jest tak nachalny jak Will , więc nie musiałam być dla niego oschła ,ani skrywać swoich łez.
-Hej !-rzucił wstając oczywiście później pomógł mi wstać-Słuchaj może się ze mną na chwile przejdziesz?
Na początku od razu i dobitnie chciałam mu powiedzieć,że nie ,ale później przyjrzałam mu się lepiej .Miał na sobie pomarańczową bluzkę obozie herosów i ciemne jeans . Jego oczy go zdradziły był strasznie zmęczony. Brwi mu się całkiem zeszły co dziwnie wyglądało z połączeniem jego ciemniej karnacji,ale i też powiedziało mi ,że ma mu coś ważnego do powiedzenia . Miał tą samą minę gdy mówił mi ,że idzie na misje z Percy'm Jacksonem .
-Możesz dobrze i tu powiedzieć.-powiedziałam stając na przeciwko niego z założonymi rękami.
-Nie uciakaj.-powiedział robiąc pauzę w trakcie ,której drapał się po głowie-Will nie żyje .
I puff grunt załamał mi się pod nagami . On chce naprawdę odebrać mi wszystko . Zdążyłam na tyle dojść do siebie by odskoczyć od rąk Charlie'go . Pobiegłam najszybszą drogą w stronę lasu . Tylko tam mogę teraz znaleźć Jasona .
Biegnąc między korzeniami drzew potykałam się ,a driady patrzały na mnie jak na wariatkę . Potargałam sobie bluzkę ,ale w końcu dotarłam do tej części obozu gdzie narmalna żywa osoba nigdy by nie przyszła .A on normalnie siedział sobie na kamieniu po turecku i ostrzył miecz .
-Wybacz.-powiedział nie patrząc mi w oczy.
Najpierw zabija mi macochę(za co tak naprawdę jestem mu wdzięczna później tatę ,a teraz Willa .
-Czemu to robisz?-spytałam podchodząc do niego .
-Z tego samego powodu co ty.-powiedział w końcu spoglądając na mnie .
Ja z początku robiłam to ,bo myślałam,że później będę wolna.
-Nie mam wyboru.-powiedział chowiąc miecz do pochwy-Wiesz czasami masz więcej wspólnego z Drew niż Piper.
-To cię nie usprawiedliwia !-powiedziałam zmieniając w wściekłości włosy na różowo.
-A co ciebie usprawiedliwia?-wstał w końcu z kamienia -Mnie na pewno ,więcej niż ciebie . Kiedyś za tych ludzi walczyłem .
-Zgadza się by teraz bawić się nimi jak manekinami z areny.-powiedziałam , a nim się obejrzałam uderzył mnie . Później wbił mi sztylet w rękę
Charlie 
Siedziałem sam w domku. Hefajstosa,ponieważ wszyscy inni poszli palić całun Willa gdy nagle usłyszałem pukanie . Co było dziwne z racji tego ,że tu nikt nie dba o prywatność. Prze de mną stała Silena miała na bluzce krew i całą rękę rozwalaną . Szybko wpuściłem ją prowadząc do mojego pokoju . Przy czyszczeniu rany nie krzyczała ,nie uciekała .Po prostu czekała ,aż przestanie boleć.Bez słowa położyła się u mnie na łózku , ja nie mialem serca jej przegonić. Wziąłem tylko koc i nim ją okryłem siadając obok ,a ona położyła mi głowę na kolanach .
-Zabiłbyś gdyby ktoś naprawdę mnie skrzywdził?
Kocham ją na zabój ,ale raczej bym nikogo bezpodstawnie nie zabił . 
_________________________________________________________________________________
Teraz jesteście na mnie wkurzeni ,bo ma ferie ,a pisze na telefonie . No co poradzić . Taki mój urok. Żart też bym chciała w końcu rozdział o Silenie napisać na kompie ,ale nie po co lepiej na ferie znaleźć mi zajęcie . Dzięki mamo -,- Szczęście ,że tego nigdy nie przeczyta . 
A co w kolejnym . 
-Śmierć 
I tyle w temacie .
Radosna

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 30 ,,Pocałunek śmierci"

Silena 
W ogóle nie słuchałam co mówili bogowie na naradzie . Byłam zbyt bardzo skupiona na tym do czego doprowadziłam . Całymi dniami myślałam ,że nie jestem uzależniona od Uranosa co było kłamstwem . Kontrolował mnie całkowicie . Kogo chciał w swojej ofierze tego miał, a gdy się zawahałam odebrał mi tate.
Jest gorszy od samego Tartaru i Chaosu .
W sumie Kronosa dobrze zrobił siekając go na małe kawałeczki. Był genialnym manipulantem. Podobnie jak ja. Narada powoli dobiegała końca. O dziwo nie skomentowali przepowiedni. Znowu bagatelizują sytuacje . Cali oni .
-Percy co będzie dalej z tobą?-spytała Atena , jej się nigdy nie znudzi rozdzielanie ich -Wracasz do obozu czy do domu ?
-Wolę do domu .-powiedział po  chwili myślenia . Annabeth ulżyło jak to powiedział wpatrywała się we mnie tymi dużymi szarymi oczami . Miała mnie za przyjaciółke ,a ja  wbijał jej nóż w serce .
Na twarzach większości bogów malowało się już znudzenie .
-Silena Apollo odstawi cię do obozu.-powiedział Zeus kończąc naradę.
Chciałam jeszcze porozmawiać z Percy'm i Annabeth ,ale oni zostali jeszcze chwile ,a może kilka godzin w sali tronowej . Tego nie wiem, bo Apollo od razu kazał mi wsiadać do czerwonego sportowego auta ,które z szybkością dźwięku wzbiło się w powietrze . Jechaliśmy  w milczeniu. Bóg lekarzy rozglądał się  dokoła . Na niebie nie było gwiazd ,a i księżyc schował się za chmurami . W końcu ujrzałam obóz z góry otaczał go gęsty las. Pochodnie w pawilonie jadalnym jak i arenie się świeciły . Widocznie jakieś dzieciaki jeszcze trenowały . Śmiem podejrzewać,że w ich gronie była Clarisse . Co do mojej złotej sukienki zmieniła się w piękne zwyczajne ciuchy za raz po moim wyjściu z Olimpu. Teraz miałam na sobie turkusową bluzkę z długim rękawem .a do tego czarne obcisłe  jeansy i brązowe kozaki.
-Już .-powiedział Apollo parkując przed Wielkim Domem .
Wysiadłam szybko z auta chcąc jak najszybciej dotrzeć do domku Afrodyty.
-Twoja matka kazała mi ci to dać.-powiedział wyciągając do mnie rękę z plecakiem . Ostrożnie go wzięłam ,niezgrabnie się żegnając.
On tylko się do mnie uśmiechnął przeczesując jedną ręką swoje złote włosy. Odeszłam mając nadzieje ,że nikt mnie nie zauważy . Niestety wszystko musiało pójść nie po mojej myśli i od razu za proponował pomoc w postaci poniesienia plecaka . Po mimo moich protestów wziął go o de mnie .
-Martwiłem się o ciebie.-wyznał po dość długiej ciszy-Przykro mi jeśli mogę ci w czymś pomóc to wiesz mów śmiało .
Miło z jego strony ,ale jeśli chciałabym z kimś w tej sytuacji rozmawiać to tylko z Charlie'm . Chciałabym poczuć ciepło jego silnie ciemnej ręki na moim ramieniu. Ujrzeć jego piękne kasztanowe oczy i powiedzieć mu wszystko co mnie trapi .
-Wiesz może gdzie jest Beckendorf.-powiedziałam gdy już prawie dochodziliśmy do mojego domu .
Gdy mój kolega przystanął,a ja wraz z nim wpatrywał się przez dłuży czas w przestrzeń przed nami .
-Czemu nie możesz o nim zapomnieć?-spytał ze smutkiem w oczach-Czemu nie możesz odtworzyć się na innych ?
-Nie potrafię.-powiedziałam spuszczając głowę.
-Wien ,że to zły moment ,ale mogę ci w tym pomóc.-powiedział z nadzieją w głosie,a ja wciąż miałam głowę  spuszczoną w dół patrząc jak robi krok w moją stronę. Lekko dłonią podniósł moją głowę tak ,że nasze spojrzenia się spotkały. W pewnym momencie po prostu poczułam jego usta na moich . Całowaliśmy się przez chwilę ,bo ja uciekłam zabierając plecak ze łzami w oczach .
-Przepraszam .-usłyszałam tylko za sobą.
Narrator
Syn Apolli jeszcze przez chwile wpatrywał się w sylwetkę czarnowłosej ,aż nie zniknęła w głębi pokoju .Chłopak miał już wszystkiego dość. Udał się na plaże by pobyć sam i o wszystkim pomyśleć.
Zimny wiatr obtulił łucznikowi twarz . Czuł się fatalnie ,ale z drugiej strony rozumiał Silene .
W pewnym momencie drogę zastąpił mu ubrany w czarną zbroje mężczyzna z chustą na twarzy . Will nie miał broni ,a w oczach swojego wroga widział determinacje .Stali tak przez kilka chwil wpatrzeni w siebie .Zamaskowanych chłopak rzucił się na niego ,lecz blond włosy chłopak zrobił unik . Nie nabił się na swój miecz , bo był bardzo dobrze wyszkolony . Oblizał swoje wargi . Rzucając w Willa nóż . Syn Apolla zachwiał się wyciągając ostrze z brzucha ,z którego kapała krew .Trzymał go kurczowo czekając ,aż nie przyjaciel po raz drugi zaatakuje ,lecz zamaskowany był sprytniejszy nim zaatakował chłopaka rzucił mu w oczy garść piasku nim zadał ostateczny cios .Powoli się do niego zbliżył uderzając go płazem miecza w plecy .Syn opiekuna wyroczni Delf upadł na kolana . Przeciwnik wykorzystał to wbijając mu miecz na wylot w płuca. Z ust Willa wylała się krew jak i z uszów . Ostatnimi resztkami sił wbił swojemu oprawcowi  w ramie nóż ,a z oczu potoczyły mu się łzy .W ostatnich minutach życia ujrzał piękną szatynkę Afrodyty uśmiechającą się do niego .
Po czym jego ciało bezwładnie osunęło się na piasek .Pozwalając mu umrzeć we własnej kałuży krwi.
___________________________________________________________________________________ I jest rozdział 30 . Może niektórzy wiedzą co to oznacza . Większość zapewne wie ,ale co tam. No więc uznałam ,że nie mogę co rozdział kogoś zabijać więc będzie co dwa . Nareszcie mam ferie . Jej w końcu wolne i w końcu może trochę pożyje .A co w kolejny :
-Silena dostanie wsparcie w jednej osobie .
-Ktoś zostanie ranny 
Radosna 
P.S Pozostaje wam tylko rozgryźć tajemnice plecaka . Powodzenia !

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 29 ,,Zło zawsze dostaje to co chce"

Silena 
Nie musiałam długo czekać na Jasona mój gniew można było wyczuć z daleka . Miał strapioną minę . Wiedział co znaczy zabicie pani Jackson. Nie mogłam na niego patrzeć . Tak samo jak na siebie w lustrze . Daliśmy się omotać Uranosowi jak małe dzieci . Jesteśmy jego marionetkami robi z nami co zechce . Blond włosy chłopak powoli do mnie podszedł . Obejmując w ramionach . I ponownie wzbiliśmy się w powietrze . Moje włosy nagle się wydłużyły i przyjęły niebieski kolor. Zaczął padać deszcz ,a po chwili usłyszeliśmy grzmoty ,a ujrzeliśmy potężną błyskawice tuż przed .nami . Nie sądziłam ,że tak szybko się dowiedzą .
Wylądował tuż przy klatce schodowej mojego dawnego domu . Drzwi były otwarte na oścież . Powoli i z nie chęcią weszłam w głąb mojego domu . Meble były rozwalone . Papiery i perz latał po podłodze .Gdzie nie gdzie na ścianach była rozmazana ludzka krew . Im dłużej szukałam go tym szybciej chciałam z tam tond uciec.
  Jason podążał za mną jak cień . Nic nie mówiąc . Przyglądał się temu wszystkiemu z zainteresowaniem . W końcu dotarłam do ich sypialnie . Ją też zabili . Noże mieli wbite w nerki . Gdzie nie gdzie ich ciała były podpalone . Upadłam na kolana w stertę szkła . Raniąc sobie ręce w ten sposób na klęczkach .Doszłam do ciała mojego taty. Wzięłam go w ramiona i tuliłam . O dziwo. nie płakałam . Tuliłam go i tuliłam brudząc sobie moje rzeczy krwią . Do czasu ,aż nie przybyli Bogowie .
Zapewne zdziwił ich mój widok. Syn Jupitera chwilę przed nimi zniknął. Moja piękna blond włosa mama odciągnęła mnie od niego powoli . Pozwalając w siebie wtulić. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam zmęczona . Minęło zaledwie kilka chwila ,a powieki zaczęły mi ciążyć. Usnęłam w jej ramionach z suchymi powiekami . Stałam się osobą ,którą dziś sama nie poznaje . Wcześniej płakałam z byle jakiego powodu .
***
Obudziłam się w pozłacanej komnacie z figurkami amorów ,a sama byłam ubrana w złotą sukienkę . Miałam długie włosy splecione kwiatami . Nie chciałam spoglądać w oczy ,bo wiedziałam ,ze będę miała na sobie tone tapety . Lubie się malować ,ale moja mama przesadzała .Powoli i ostrożnie zeszłam z ogromnego łóżka ,które na pościeli miało płatki róż. W głębi pokoju znajdował się basen z różową pianą. To była komnata mojej mamy .
Przy jej wielkim złotym lustrze . Stał ogromny stół na ,którym leżało tone tuszu do rzęs i perfum oraz innych przydatnych rzeczy . W końcu trafiłam na sztylet owity pędem róż . Boski orze. Tylko to mnie od tego uwolni . Miałam zimny metal już przy ręce gdy do pokoju wszedł eros .
Percy
Czara się przelała,a jednak wciąż próbuje ja zrozumieć ,ale bez skutku . Teraz przez to wszystko stałem w sali tronowej . Patrząc na ciało mojej siostry i mamy . Nie były bardzo masakrowane ,ale i tak nie mogłem na to patrzeć. Twarz mojego ojca była jak kamień bez emocji .Annabeth ciągle  trzymała mnie  za rękę ,smerając by dodać mi otuchy . Bylem jej wdzięczny, że nie powiedziała ,a nie mówiłam. Do sali tronowej weszła Silena w złotej sukni ,a wszystkie mięśnie mojego ciała się napięły.Jej źrenice zrobiły się większe.
-Gdzie jest mój tata?-spytała smutnym glosę .
W kostnicy.-odpowiedziałem jej oschle-W najbliższym szpitalu.
-Czemu twoja mama jest tu ,a moja rodzina nie?-kolejne pytanie ,które o mało nie wywróciło mnie z równowagi . Posejdon za pewne to wyczul , bo podszedł do nas . Z moich oczy co jakiś czas płynęły łzy.
Podobna nasze płeć nie powinna pokazywać publicznie uczuć ,ani w obecności damy ,ale nie da się bez tego procesu żyć .
Zabrzmiała koncha i trzy Mojry zabrały ciała ,a narada się rozpoczęła.
Narrator
Każdego to czeka nawet bogów . oni już umarli kilka razy . Za każdym razem tracąc swoje osobowości .
Można myśleć ,że ma się odwagę ,lecz gdy staje się oko w oka ze swoim koszmarem . większość osób przegrywa tę walka ,ale i zdążają się i tacy co wygrywają ,lecz nie jest powiedziane ,ze żyją szczęśliwe. Są spokojniejsi na sumieniu i duchu . O szczęście trzeba walczyć i zasłużyć na nie . Jak ktoś kiedyś mądrzę powiedział nie da się budować szczęścia na czyimś nieszczęściu i Silena o ty, zapomniała, Mrok ,który ogarnął ją po śmierci . Nie opuścił jej i już nigdy jej nie pozostawi.
_________________________________________________________________________________
Błędy poprawione , Rozdział krótki i tu was zaskoczę . Planowałam to . Buhahaha . A czemu ? Nie zdradzę sami się domyślcie . Nie mogę wam wszystkiego podać na tacy . A co w kolejnym . Nie wiem chce żeby to była niespodzianka ,ale żeby mnie było ,że jestem zołza podam wam chociaż tytuł ,a on brzmi ,,Pocałunek śmierci ''
Co do rozdział w ferii to najprawdopodobniej będą również z telefonu z racji tego ,że będę pisała  z niesamowitymi osobami przy ,których nie da się tego robić .
Radosna 

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 28 ,,Anioł w ludzkiej postaci"

Silena
Wybiegając z domu wpadłam na Jasona widocznie obserwował mnie. Wcześniej go nie rozumiałam . Teraz już wiem o co mu wtedy chodziło . Niestety zrozumiałam to po fakcie . Blondwłosy wpatrywał się we mnie w milczeniu.
-Przepraszam za tą akcje nad wodospadem.-powiedział niepewnie zbliżając się do mnie-Nie byłem sobą.
-Wiem ,a teraz z łaski swojej zabierz mnie stąd .-powiedziałam żądnym tonem głosu.
Westchnął tylko i podszedł objąć mnie w pasie ręką . W ogóle nam nie przeszkadzał panujący na dworze deszcz ,który powoli przemieniał się w burze .
Wzbił się w powietrze jak Superman . Nie bałam się . W latanie na pegazach byłam najlepsza . Podróż zdawała się wlec w nie skończoność,a tak naprawdę trwało to kilka minut . W górnej partii chmur było masakryczne zimno .  Nie mogłam zebrać myśli . Nie raz zabijałam . Tylko mordując tym razem spale most łączący mnie z prawdziwym światem, z ludźmi
Widziałam miasta tak naprawdę oczami ptaka . Zazdroszczę mu takich widoków .
-Tu zawsze wraca z nocnego spaceru.-powiedział lądując przy fontannie . Staliśmy sami nikt się w tą okolicę jak widać nie wybiera jak się zaczyna ściemniać .
-Dzięki.-powiedziałam sprawdzając gdzie mam sztylet-I nie przejmuj się tą sytuacją.
-Zobacz dokąd nas to wszystkie zaprowadziło .-powiedział spoglądając w niebo-Mam nadzieję ,że kiedyś mi to wybaczysz.
Szybko zniknął mi z oczu . Na tej ulicy nie widziałam żadnej kałuży najwidoczniej tu nie padało . Miałam naprawiać swoje błędy ,a nie dodatkowo pogrążać się w mroku .
Długo nikt nie szedł już powoli traciłam i nadzieję,że dziś wyszła i rachubę czasu . Im dłużej jej nie było tym bardziej się zastanawiałam czy nie powinnam dać umrzeć Annabeth ona mnie nienawidzi ,a Percy jest młody zapewne znalazłby sobie ładniejszą . Ale Uranos potrzebuje krwi potomków Wielkiej Trójki . Już nie.ma Thalie . Na myśl o jej śmierci na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Sileno wszystko w porządku.-usłyszałam dobrze znajomy ,niepewny mi głos.
-Tak, pani Jackson .-wymusiłam na sobie uśmiech -Czekam tu na jednego półboga . Chyba nie kupiła mojej bajki ,bo stała zdenerwowana . Jej klatka piersiowa unosiła się szybko. Co chwilę odgarniała swoje kasztanowe włosy i sprawdzała czy dziecko spokojnie śpi. Wyczuła zagrożenie ,ale jednak nie uciekła . O czym to świadczy ? O jej głupocie ?Czy odwadze ?
-Uwierz mi nie chcesz tego robić.-powiedziała już opanowanym głosem-Jest jeszcze tobie dobro.
Prychnęłam z pogardą . Obchodząc ją dookoła . Nie pozwalając nigdzie iść . Ona nie przekona mnie tak łatwo jak Percy . Nie znam jej praktycznie . Nie mamy wspólnych radosnych chwil.
Wyciągnęłam sztylet by go zobaczyła . Jej źrenice automatycznie się powiększyły . W sumie teraz zauważyłam co Posejdon w niej widział. Jest zgrabna nawet w tych szarych spodniach z materłu i bluzce z krótkim rękawem.
-Nie obrażaj się na cały świat tylko dlatego ,że dwie osoby cię skrzywdziły .-powiedziała nie znając tak naprawdę mojej Historii-Uwierz mi to nie koniec świata .
-Dla mnie to był koniec świta.-powiedziałam ze smutkiem w głosie-Chciałam wtedy zginąć ,lecz mnie powstrzymano . Gdy chcialam żyć zginęłam.
-Tak już jest.-powiedziała patrząc mi w oczy-Krwią nie zaspokoisz swoich krzywd . Wręcz przeciwnie . Uświadomisz sobie po czasie ,że oni bardziej cierpieli niż ty zważywszy na ,że gdy zabraknie bliskiej osoby cierpią inni.
Wow mogła by być boginią mądrości . Dobra uderzyła w moje resztki sumienia . Opuściłam sztylet .
-Mam wybór ,albo ona ,albo Percy.-powiedziałam spokojnie- Wyrok należy do Pani .
-Uważasz ,że masz dwie drogi.-czasami jej nie rozumiem-Ja uważam ,że zawsze jest trzecia opcja . Nie dostrzczegalna na pierwszy rzut oka .
Znowu wątki filozoficzne .Trzeba tylko mieć odwagę ją dostrzec . Zapomniała dodać .
-Pani wie jak to jest.-nagle mnie olśniło .
Nic nie odpowiedziała tylko stała ze strapioną miną ,a ja czułam jak przez moje ciało przebiegł zimny dreszcz. Później ogień.Moja ręka w brew moim zakazom odepchnęła mamę Percy'ego.
Upadła uderzając głową o twardy beton . Stałam teraz nad wózkiem nie panując nad swoim ciałem. Odrzuciłam kacyk dziecka . Hamując rękę ,w której trzymałam sztylet .Ale przegrałam tą walkę . Moja ręka uniosła się do góry i z impetem wbiła się w brzuszek dziecka .
W końcu odzyskałam pełną kontrole . Spojrzałam do środka wózeczka . Był cały ubabrany krwią . Chciałam wyciągnąć sztylet ,ale nie mogłam . Z nie chęcią odwróciłam wzrok i spojrzałam na Panią Jackson jej klatka piersiowa się unosiła ,ale z tyłu jej glowy leciała krew . Oczy miała martwę .
-Mam nadzieję ,że kolejny raz się nie zawahasz .-powiedział pan sklepienia niebieskiego- A to żeby na zachętę .
Pokazał mi coś czego nie chciałabym zobaczyć w żadnym wcieleniu . Rozwalone mieszkanie ,w którym się wychowałam i ciało mojego ojca . Z moim ukochanym misiem w ręce .
__________________________________________
I tak o to kolejny rozdział i znów na telefonie -.- Wkurza mnie to ,bo posty z telefonu mogłyby ukazywać się od razu na kompie w wersjach roboczych . Ułatwiło mi by to pisanie .
Kolejny za tydzień. Przynajmjiej się postaram ,żeby tak było. A w kolejnym.
-Wściekłość
-Czarne myśli
-Niemiła wymiana zdań.
Przyznaje szczerze zabójstwem Sally sobie trochę skomplikowałam sprawę.
Radosna

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 27 ,,Szok

Silena
Percy długo nie schodził w pewnym stopniu rozumiałam Annabeth . Traciła bliskie jej osoby jedna po drugiej . Natomiast Clarisse czuła się jak u siebie w domu . Nie zwracając na nic uwagi . Dom sam w sobie był uroczy. Przy najmniej parter . Panowały w nim ciepłe kolory . Wszystko ze sobą współgrało . Czuć w nim po prostu było miłość.
-A ty co o tym wszystkim sądzisz?-spytałam nie wiedząc czego tak naprawdę mogę się spodziewać .
-Ja podzielam zdanie Percy'go.-powiedziała z nad telewizora-Nie chce patrzeć jak krew moich braci się rozlewa . Miałam cię za siostrę .
I wciąż nią jestem chciałam jej powiedzieć, wtulić się w jej ramię ,ale nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu .
-W takim razie co on o tym sądzi?-ciągnęłam dalej ten temat .
Wyłączyła telewizor wzdychając gniewnie . Nie opowiedziała mi na pytanie . No cóż .Moją uwagę przykuł za to ich piękny ogród . Widziałam go z okna tarasowego . Na środku ogrodu znajdowało się mini "jezioro" nie mogę tego nazwać oczkiem wodnym ,a most nad nim prowadził zapewne dalej . Nie można go było ominąć , bo plac był przedzielony "rzeką ". Przy domie znajdowały się białe róże .
-To jeszcze nic.-odezwała się Clarisse-Za mostem jest ogród różany ,a pod koniec znajduje się olbrzymie drzewo z huśtawką . W sumie to aleja jest różana dalej znajduje się sad. Bawią się w nim jak małe dzieci.
-Wow!-nic więcej nie mogłam z siebie wydusić.
-Ja tam wolę ich piwnicę .-ciemnowłosa widocznie chciała nawiązać ze mną kontakt-Basen ,siłownia.
-A wracając do tego wszystkiego.-podjelam kolejną próbę-Co o tym wszytkim sądzi Percy .
Córka Aresa teatralnie wywróciła oczami.
-On chce ograniczyć nam cierpienia.-powiedziała ze smutkiem -Chce byś dalej była sługuską Uranosa i podawała nam informacje.
-Ale wciąż nie wiem co on o tym wszystkim sądzi .-powiedziałam podminowana .
-Nie może uwierzyć.-było mi jej żal jak tak na nią patrzałam-Twoje czynny niosą ze sobą konsekwencje . Nie rozumiem podobnie jak on czemu winna spada na niewinnych.
Bredzi! Nie chce mi po prostu powiedzieć prawdy i odwraca kota ogonem . Ale jej postawa przeczy mojej teorii. W co ja gram? W co ja ich wciągnęłam?
Nagle usłyszałam chrząknięcie . Percy stał przy schodach z bluzką w ręce . Zapewne Annabeth.
-Proszę.-powiedział podając mi ją-Położyła się.
Raczej ostatnie zdanie powiedział do. Clarisse . Na szybkim ruchemprzełożyłam przez głowę czarną bluzkę . No w miarę po ludzku zaczęłam wyglądać jeszcze tylko włosy i będzie idealnie.
-Dlaczego mi pomagacie?-naszło mnie nagle to pytanie-Wiecie co wam grozi jak starsi się dowiedzą. Nawet twój ojciec ci nie pomoże .
-Ja robię to przede wszystkim dla Ann.-powiedział unikając.mojego wzroku czyżby jedna z plotek okazała się prawdą-Ale i dla całego obozu . Rzymianie nie chcą się w to mieszać. Jeszcze Beckendorf poprosił ....
Chwila moment urwał , bo wszedł na temat Charlie'go . O co on mógł go poprosić.
-Dla obozu i następnych pokoleń.-powiedziała smentnie Clarisse ona też nie patrzała mi a oczy ,ale widziałam jak szybko łza spłynęła jej z oka- I dla ciebie.
Mówiąc to smuciła się czymś innym . Znam ją. Jeszcze Percy wydawał się przygaszony od kont wrócił z góry.
-Muszę się przejść.-powiedziałam gdy zauważyłam w szybie okna ,że kolor moich włosów . Zmienił się w róż. Szybko wyszłam nie patrząc na ich miny . Zaczął padać deszcz. Fata mnie naprawdę nie znosi . Dzieciaki szybko uciekały do domów . Widziałam parę zakochanych stających pod jednym drzewem . Im się nie śpieszyło do domu . Drzewa ich chroniły . A ja jak ta wariatka stałam na środku ulicy . Nie przejmując się niczym . W sumie to jestem wariatką.
-I to jaką.-znowu on . Nie dość się ostatnio mną pobawił- No , no ,no bratasz się z wrogiem.
-Ja dbam tylko o własne dobro.-to nie do końca było prawdą .
-Jak to jest usłyszeć takie słowa od byłej przyjaciółki.-uderza w moje najsłabsze punkty ,ale nie mogę się złamać.
-Nijak.-opowiedziałam w miarę naturalnie-Czego tym razem chcesz ???
-Perseusza Jacksona widzę tak łatwo nie zabijesz.-brawo dla tego pana za spostrzegawczość-Zabijesz jego siostrę.
Chwila co mam zabić tego niemowlaka ,którego widziałam w jego mieszkaniu . Za nim jego mama się przeprowadziła do Nowego Orleanu.
-Odkryją moją przykrywkę.-powiedziałam nie wiedząc dokładnie na czym mu teraz zależy- Nie mam skrzydeł.
-Jason ci pomoże.-ten pajac ,który nie potrafi zabić.
-Taa jak mnie do tego zmusisz?-zaczęłam pogrywać w jego gierkę.
-Wróć do domu .-powiedział -A sama się przekonasz o niesprawiedliwości.
Byłam cała przemoczona od stóp do głowy gdy wparowałam do domu dwojga najpotężniejszych półbogów .
W korytarzu walała się ziemie . Bałam się wchodzić dalej ,ale musiałam sprawdzić co się dzieje .
Dalszy widok mnie przeraził. On już jest potężniejszy od Kronosa i Gai.
Annabeth wiła się w  kałuży krwi . Jej oczy były złote.
- Co się dzieje ?-spytałam. Żadne z nich mi nie opowiedziało tylko próbowało opanować jej ciało.
-Możesz jej ulżyć.-powiedział śmiejąc się -Tylko ty.
-Ok zrobię co zechcesz.-nie miałam innego wyjścia.
Bogowie on nie zamierza tego przegrać. Po kilku minut wszystko wróciło w miarę do normy .
Annabeth jednak się nie wybudziła. Percy ostrożnie wziął ją w ramiona . Siadając na podłodze . Co mógł teraz czuć? Tylko on wie . Clarisse delikatnie zaczęła zmywać jej krew z ciała . Percy miał łzy w oczach . Wow . Tak samo Clarisse.
-Który to był atak w tym tygodniu ?-spytała prawie nie dosłyszalnie córka boga wojny.
-W tym dniu drugi.-powiedział całując ją we włosy- O tygodniu wolę nie myśleć.
Wybiegłam z tego domu bez słowa . To działo się za szybko. Za szybko by coś zmienić. Machina została puszczona w ruch.
__________________________________________
Tak znowu na telefonie z racji tego ,że rozdział pisałam w szkole i zbytnio nie chciał mi się pokazać na kompie .Co w kolejnym.
-Wstęp do rozlewu krwi,
-Łzy,
-Prawda.
Błędy poprawione ,albo jestem ślepa .
Radosna

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 26 ,,Mieszkanie"

Silena 
Cała się jeszcze trzęsłam . Według kobiety duch mam wybór. Tylko nie wiem jak się do tego wszystkiego zabrać . Muszę dowiddzieć się co o mnie wie Clarisse ,a tego wszystkiego dowiem się u jednej osoby.
-Gdzie oni są?-spytałam gdy oddaliłyśmy się od Charlie'go-I ile ci o mnie powiedział?
-Nic nie musiał mówić.-powiedziała ,a w jej głosie czaił się gniew-Bogowie wysłali mnie na przeszpiegi .
Zaniemówiłam ,a jednak nie są tak tępi za jakich ich uważam . Wyszłyśmy z losu wychodząc na główną drogę do New York'u. Teraz tylko złapać autostopa. Clarisse wyglądała po ludzku czego nie dało się powiedzieć o mnie.
Jej piękne kasztanowe włosy miała spięte w warkocza . Obozową bluzkę miała lekko postrzępioną ,ale to nic . Granatowe jeans zgrały się z tym idealnie . Wspólnie wyglądało to jako komplet . Ja natomiast miałam dostrzętnie zniszczoną bluzkę . Z spodni zrobiłam szarty . Włosy miałam ułożone we wszystkie strony ,ale mało mnie to obchodziło. Szybko dorwałyśmy autostopa i po godzinie drogo byłyśmy w New York'u ,ale przeszedłam przez ten okres czasu tortury. Podwiózł nas obleśny tym ,który non stop się ślinił spoglądając na nasze dekoldy . Nawet zabójcze spojrzenie Clarisse go nie peszyło , wręcz przeciwnie .
-Mój ojciec cię znajdzie .-powiedziała córka Aresa zamykając drzwi-Dzięki!!!
Taa dzięki . Moja najlepsza przyjaciółka traktowała mnie jak powietrze. Nie mogłam tego znieść,ale nic się nie odzywałam . Prowadziła mnie przez park ,w którym bawiły się dzieci korzystając z ostatniego tygodnia wakacji . Na co półbogowie w ogóle nie mogli sobie pozwolić. Nogi zaczęły mnie już boleć. Do czego by nie doszło gdyby Uranos nie zaczął bawić się moim ciałem.
W końcu Clarisse weszła na posesję jednego z nowszych domów na obrzeżach miasta przy jeziorze . Byłam tym faktem zaskoczona , bo myślałam ,że idziemy do Percy'ego i Annabeth ,ale poszłam za nią.
Cały czas miała kamienną twarz nic z niej nie mogłam wyczytać. Dzwoniła wiele razy i długo ,ale nikt nie otwierał . W końcu wyciągnęła plik własnych kluczy i otworzyła drzwi.
Automatycznie uderzył we mnie zapach morskiej bryzy. Przedpokój był pomalowany na berzowo . Na ścianach widniały zdjęcia z obozu. Buty nie były porozwalane . Wydawało mi się,że nikogo nie ma .
-Skąd masz klucze do tego domu ?-spytałam z ludzkiej ciekawości.
-Dostałam.-powiedziała zaglądając do pomieszczenia za brązowych drzwi. Spojrzałam na córkę Aresa wymownie . W czasie gdy ona ściągała buty. Zna ten dom i wie jakie w nim panują zasady . Również ściągłam moje trampki.
-Dorobiłam pod czas ich nieuwagi.-odezwała się do mnie w końcu.
Postanowiłam milczeć w takiej sytuacji.
W następnym pomieszczeniu obie stanęłyśmy jak z paraliżowane nie mogąc zrobić dalej kroku . Ja cała się za czerwieniłam jak burak . Co córce Afrodyty nie powinno się zdążyć w takiej sytuacji.
Blondynka siedziała na blacie kuchennym całując swojego chłopaka .
Clarisse kilka razy zakaszlała za nim się od siebie odsunęli . Annabeth była cała  czerwona z emocji . Widocznie prze szkodziłyśmy im w chwili dla siebie.
-Co was do nas sprowadza?-spytał Percy ,który pierwszy się ocknął. Jednym ruchem ręki pomógł Ann zejść z blatu. Blondwłosa w ogóle na mnie nie patrzała jakby mnie już potępiła .
-Uranos nie da jej spokoju póki nie dokończy powierzonego jej zadania.-odezwała się ciemnowłosa .
Ona i Percy wpatrywali się we mnie intensywnie natomiast Annabeth nie była tym zbytnio zainteresowana. Musiałam im wszystko opowiedzieć . Co było dla mnie naprawdę trudne.
Gdy skończyłam łzy miałam w oczach i na nie szczęście trafiłam na nienawistny wzrok Annabeth . Znała.moje dzieciństwo ,ale teraz mnie nienawidziła i ja się jej nie dziwiłam.
-To co teraz robimy?-spytała Clarisse .
Percy już miał coś odpowiedzieć ,ale ubiegła go córka Ateny.
-Nic!Silena wróci do swojego ukochanego zajęcia jakim jest zabijanie.-mówiła to takim tonem głosu ,że miałam ciary na plecach, wiem ,że źle postępuje.
-Annabeth przest...-próbował przerwać jej Percy ,ale nic to nie dało .
-Bogowie dowiedzą się kto to robi i skończy jak powinna.-było w niej tyle jadu. To już nie była Annabeth jaką znałam.
-To czemu mnie od razu im nie wydasz?-spytałam gniewnie .
-Obiecałam coś Percy'mu .-powiedziała wpatrując się w swojego chłopaka ,a w jej oczach czaił się ból-A powinnam to zrobić . Zabiłaś moje rodzeństwo, Thalie , zaatakowałaś obóz ,a na końcu chciałaś mnie pozbawić ukochanej osoby . JESTEŚ GORSZA OD POTWORÓW.
W miarę jak wypowiadała te słowa głos jej drżał, a do oczu napływały łzy. W końcu nie wytrzymała i wybiegła z kuchni na drugie piętro . Trzaskając drzwiami.
-Ja przepraszam.-powiedziałam . Pewnie oni mieli o mnie podobne zdanie ,ale nie mieli odwagi mi tego powiedzieć.
-Przejdzie jej .-powiedział i poszedł za ukochaną .
Annabeth
Może zbyt ostra zareagowałam ,ale nie mogłam tam na nią patrzeć i jej współczuć. Nie mogłam jej nawet akceptować. Weszłam z hukiem do naszej sypialni . Teraz ten niebieski kolor naprawdę mnie uspokajał.  Na łóżku leżał brunatny pluszowy miś ,który wygrał mi Percy w wesołym miasteczku już dawno.
Nie miałam ochoty nawet z nim rozmawiać. Po prostu siadłam przy łóżku dając upust swoim emocją . Nawet nie wiem kiedy wszedł do pomieszczenia . Poczułam tylko jego ciepłą dłoń ocierającą moje łzy. Odwróciłam się w jego stronę . Uśmiechał się do mnie szelmowsko . To niesprawiedliwe zawsze.mi to robi gdy powinnam być na niego wściekła . Wtuliłam się w niego bez słowa. Nie minęła nawet sekunda ,a on otoczył mnie ramionami i kołysał w nich.
-Nie zamierzam przepraszać.-odezwałam się w końcu .
-O to nie proszę.-powiedział całując mnie we włosy -Chce tylko żebyś ją tolerowała i co chwile nie wybuchała. Przecież tu jestem . Może jestem egoistą.
-Ale ja ją toleruje tylko nie akceptuje tego czym się stała.-powiedziałam wsłuchując się w bicie jego serca-Gdybyś był egoistą nie chodziła bym z tobą .
Parsknął śmiechem . Przemoczyłam mu jego granatową bluzkę. Chyba wyczuł w moim głosie niepokój. Teraz będzie starał się mnie podnieś na duchy ,a ja w tym sensu nie widzę  .
-Nie chcę cie znowu stracić.-czułam wewnętrzny niepokój.
Oderwał mnie od siebie spoglądając mi w oczy. Co w nich widział.
-Nie stracisz.-powiedział nie odrywając o de mnie spojrzenia ,nie powinnam go dodatkowo stresować. Delikatnie smerał mnie po ręce. Aż położył ją na swoim serce.
-Jesteś esencją mojego życia. Bez ciebie ono przestanie bić.-czasami nie wierzę w to ,że on jest synem Posejdona ,a nie Afrodyty-Moja mana dała mu korzenia ,ale to ty je zbudowałaś.
Nie mogłam nic powiedzieć, on bez słowa położył delikatnie mnie na łóżku . Przykrywając kocem .
-Prześpij się.-powiedział całując mnie w czoło i wyszedł.
_________________________________________________________________________________
I tak o to powstał kolejny rozdział na telefonie . Błędy poprawie jak wejdę na kompa . Muszę przyznać ,że po tym rozdziale już wiem w 99% jak potoczą się losy bohaterów bloga . Przed tę co chwile się zmieniały .A co w kolejnym:
-Powrócę do dawnego stylu rozdziałów( ja bez tych akcji nie wyobrażam sobie tej historii.
-Wyjdzie nowa tajemnica
-Dowiecie się czemu Percy tak się troszczy o Annabeth.
Radosna