sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 33,,Jestem szmatom"

Silena 
Po dokonanej rzezi inaczej się tego nie da nazwać . Nie wróciłam do domku Afrodyty . Nie umyłam rąk z krwi. Nie czułam ciała . Nie płakałam . Nie przeszkadzało mi szare niebo , które przeszywały błyskawice . Nie bałam się . Czułam się podle zabiłam własną siostrę. W imię czego ? Dobra? Miłości ? Sprawiedliwości ? Ona nie była niczemu winna . Wspierała mnie ,a ja ją zabiłam patrzałam jej w oczy gdy zadawałam ciosy . Zabiłam ją w imię zemsty, bo nie umiałam radzić sobie z emocjami . Uranos nadał mi imię córki Zemsty ,a ja tym czynem przyznałam mu rację.
Patrzałam przez okno jak powoli traci ducha . Jej piękne kasztanowe włosy były upaćkane czerwoną flegmą. Jej cera była szara . Wciąż po policzkach spływała jej krew wymieszana z łzami. Dla mnie czas stanął . Po jakimś czasie usłyszałam wołanie Jasona .
-Piper !- w jego głosie słyszałam desperacje- Gdzie jesteś?
W końcu uchylił drzwi do łazienek . Widziałam jak jego twarz blednie . A źrenice się pomniejszają . Wleciał do pomieszczenie z impetem. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.  Ukląkł przy niej tuląc ją do piersi. Głaskał po głowie . Całował w usta . Nos .Ale żadna siła nie przywróci jej już do życia . Żadne uczucie . Czy to miłość ?Czy nienawiść?Nic!!!
Narrator
Gdy człowiek choć jeden raz pogrąży się w ciemności . Ta ciemność jej nie opuści . To jest ta bariera ,którą nieliczni tylko łamią .Po przekroczeniu tej granicy człowieka nie da się nazwać człowiek . Od wieków przecież wiadomo ,że człowieczeństwo to pojęcie względne . Herosi zbliżają się do tej bariery ,lecz za nią nie przechodzą . Oni się tylko bronią przed potworami . Bronią siebie , bliskich ,ale i tak ich życie nie jest rajem. Życie półboga to ciągła walka o przetrwanie . Fata nie raz wystawia ich na próbę . Zmieniając ich oblicze. Luke i Jason wydawałoby się ,że są już przegrani . Ale oni nie zabijali by uspokoić swoje emocje . Obaj Herosi walczyli o swoje zdanie . Obaj utracili coś najważniejszego : życie i miłość....
Natomiast córka Afrodyty umarła już dawno . Ona może żyć,ale dusza już dawno nie jest na ziemi.Silena była kiedyś piękną, słodką , kochającą dziewczyną . Teraz jest zepsuta do szpiku kości i to nie jej wino . To ludzie ją . To ludzie zrobili z niej potwora . Ten potwór z początku się bronił . Teraz zaspokaja swój głód ,ale nigdzie nie jest napisane ,że tak już będzie do końca. To emocje ją zniszczył ,ale uczucia mogą naprawić . Tylko już zawsze na jej rękach będzie spoczywać krew . Gdy będzie się kłaść spać będzie miała przed oczami twarze swoich oprawców i ofiar.
Płakała w kątach bając się ich . Mówiła sobie ,że nigdy nie będzie taka jak oni ,a tym czasem stała się gorsza. Z oczu już dawno nie płynęły łzy . Nauczyła się je kontrolować .
Łzy są oznaką słabości ,którą inni wykorzystają bez skrupułów...

Silena 
Patrzałam na tą scenę pamiętając jak ja się czułam gdy Charlie odszedł . Choć Luke obiecał ,że go oszczędzi tak jak innych . Mówił ,że polegnie mniej osób. Kłamał . Blond włosy chłopak płakał nad ciałem swoje dziewczyny .Łkał ,a -przez barierę przebił się piorun . Burza stała się silniejsza . Pioruny waliły gdzie popadnie . Zeus  wyczuł jego ból  . 
_________________________________________________________________________________
Wiem przyszły rozdział będzie długi . Postaram się o to .

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 32 ,, Zabijam siostre"

Silena
Obudziłam się na twardym łóżku zbyt twardym żeby był to domek Afrodyty.  Moje włosy były długie i czarne . Nienawidzę jak zmieniają kolor pod wpływem emocji .To zdradza mnie .
Powoli zaczęłam sobie przypominać co się wczoraj wydarzyło .
Jason ,zabójstwo ,Charlie ,walka .
Podniosłam się z łóżka Beckendorfa ,a czarny koc zsunął mi się z ramion . Żadne promienie słońca nie wpadały do jego pokoju.W ogóle ten domek przypominał kuźnie ich ojca . Ciemną ,zagraconą . Z małym wyjątkiem w tym domu panowała demokracja i znajdowały się łóżka .Nikt nie wiązał nikogo by się zemścić. Choć i tak ostatnie słowo zawsze należało do Charlie'go.Ciemne ściany ,które niegdyś były berzowe teraz były czarne z racji tego,że dzieci kowala wracając z kuźni były całe osmolone ,a była tylko jedna łazienka . Tak ,więc gdy jedna osoba się myła reszta brodziła.
Powoli wstałam z łóżka . Nogi mi nie dygotały ,ale strasznie bolała mnie głowa,a ranu miałam opatrzone .
-Uważaj.-usłyszałam jego głos -Powiedziałem Piper ,że tu jesteś.
Spojrzałam na niego dziś nie miał obozowej bluzko tylko czarną koszule i granatowe spodnie z materiału ,a przez ramie miał przełożoną torbę .
Zapomniałam ,że on już wraca na studia .
-Dzięki.-odpowiedziałam zmęczonym głosem kierując się do wyjścia .
Jego wzrok podążał za mną ,ale stał w miejscu .
-Pomóc ci jakoś?-spytał gdy otwierałam drzwi .
-Dam rade .-powiedziałam wymuszając na sobie uśmiech .Odwzajemnił go wchodząc do pokoju .
Na dworze nikogo nie była ,a mad Nowym Jorkiem kłębiły się ciemne chmury . Nad obozem też,ale u nas nigdy nie pada .Chwila tam stałam wpatrując się jak co jakiś czas bariera połyskuje i pojawia się . Ukazując wodę spływającą po niej .
Nim się obejrzałam byłam już w swoim domku . Moje spojrzenie padło na łóżko jednej z wielkiej siódemki .Przy jej łóżku stała szawka ,a na niej zdjęcie , które przedstawiało Argo II w nocy .Przed okrętem stała ona uśmiechając się do aparatu. Po jej obu stronach stali dwaj chłopcy ciemno włosy ubrany w pomarańczową bluzkę i blondyn z fioletową bluzą obozu Jupitera . Fala złości we mnie narosła .Jednym szybkim ruchem strąciłam zdjęcie z szafki . Pognałam szybko do łazienki .Myjąc się i czesząc długie czarne włosy jak noc . Nawet nie nałożyłam sobie na twarz makijażu. Ubrałam pierwsze lepsze spodnie i buty ,oraz różową bluzkę z czarnymi różami. Nie panowałam już nad sobą . Wyszłam z domku wiedząc ,że spotkam  ją w toaletach.
Nikogo w pobliżu nie było. Większość wróciła do rodzin ,druga połowa poszła do szkoły ,a pan D wraz z Chejronem siedzą w Wielkim Domu lub na Olimpie .
Weszłam do ,,łazienek",w których Percy rozwalił zawory gdy Clarissa starała się go utopić w kiblu .Moja siostra przyglądała się sobie w lustrze.  Jej kasztanowe włosy opadały jej na ramiona . Odwróciła się do mnie uśmiechając się. Chciała mnie uściskać ,ale ja odsunęłam się .
-Czy wszystko w porządku ?-spytała naiwnie .
-Nic nie jest w porządku .-odpowiedziałam .
Tym razem to ona odsunęła się o de mnie .
-Tak mi przykro z powodu Wlla.-powiedziała dolewając oliwy do ognia .
Rzuciłam się na nią ,a ona jęknęła . Próbowała mi się wyrwać ,ale ja przebiłam jej dłoń sztyletem .Nie wbił się w płytki ,bo to niemożliwe . Z jej ust wydobył się zduszony krzyk .
Jej oczy pytały dlaczego,a ja poderżnęła jej gardo . Krew rozprysła wszędzie . Na płytki , na mnie . Była już daleko ,a ja pierwszy raz zabiłam sama z siebie . Przynajmniej tak mi się wydaje .

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 31,,Odebrano mi wszystko''

Silena
Promienie słońca wpadły do domku Afrodyty budząc mnie . Gdy spojrzałam na zegarek przeraziłam się było wpół do dwunastej . Nigdy w życiu nie zdążyło mi się do tak późna spać. I o dziwo Drew nie obudziła mnie bym zrobiła za nią pół jej obowiązków . No nic zebrałam się z łóżka i udałam się do łazienki. Pierwszy raz w życiu nie musiałam o nią walczyć.
Szybko się umyłam i ubrałam ,ale za nim wyszłam z domku . Przyjrzałam się sobie w lusterku . Ten sam układ twarzy . Te same usta ,ten sam kształt oczów. A jednak nie rozpoznawałam w lustrze samej siebie .Dotykałam twarzy czując ,że jest z mgły powstała . Czułam się jakbym nie miała tam kości .Jakby całe moje ciało było z mgły ,a unosiło je powietrze. Znowu miałam długie czarne włosy. Ale to spojrzenie mówiło mi ,a raczej przypominało ,że już nie jestem Sileną Beauregard córką Afrodyty grupową dziesiątego domku,a raczej jestem Sileną Beauregard Córką Zemsty stworzoną z łez ,rozgoryczenia i złości.
Kilka chwil stałam tak przed drzwiami zastanawiająca się czy powinnam je otwierać i wychodzić do świata ,którego nie jestem częścią ,ale w końcu wyszłam ta cisza mnie przerażałam . Wpadłam od razu na Charlie'go. Przewracająca i siebie i jego ,więc teraz leżałam na nim o dziwo nie miał usmolonych rąk . Nie jest tak nachalny jak Will , więc nie musiałam być dla niego oschła ,ani skrywać swoich łez.
-Hej !-rzucił wstając oczywiście później pomógł mi wstać-Słuchaj może się ze mną na chwile przejdziesz?
Na początku od razu i dobitnie chciałam mu powiedzieć,że nie ,ale później przyjrzałam mu się lepiej .Miał na sobie pomarańczową bluzkę obozie herosów i ciemne jeans . Jego oczy go zdradziły był strasznie zmęczony. Brwi mu się całkiem zeszły co dziwnie wyglądało z połączeniem jego ciemniej karnacji,ale i też powiedziało mi ,że ma mu coś ważnego do powiedzenia . Miał tą samą minę gdy mówił mi ,że idzie na misje z Percy'm Jacksonem .
-Możesz dobrze i tu powiedzieć.-powiedziałam stając na przeciwko niego z założonymi rękami.
-Nie uciakaj.-powiedział robiąc pauzę w trakcie ,której drapał się po głowie-Will nie żyje .
I puff grunt załamał mi się pod nagami . On chce naprawdę odebrać mi wszystko . Zdążyłam na tyle dojść do siebie by odskoczyć od rąk Charlie'go . Pobiegłam najszybszą drogą w stronę lasu . Tylko tam mogę teraz znaleźć Jasona .
Biegnąc między korzeniami drzew potykałam się ,a driady patrzały na mnie jak na wariatkę . Potargałam sobie bluzkę ,ale w końcu dotarłam do tej części obozu gdzie narmalna żywa osoba nigdy by nie przyszła .A on normalnie siedział sobie na kamieniu po turecku i ostrzył miecz .
-Wybacz.-powiedział nie patrząc mi w oczy.
Najpierw zabija mi macochę(za co tak naprawdę jestem mu wdzięczna później tatę ,a teraz Willa .
-Czemu to robisz?-spytałam podchodząc do niego .
-Z tego samego powodu co ty.-powiedział w końcu spoglądając na mnie .
Ja z początku robiłam to ,bo myślałam,że później będę wolna.
-Nie mam wyboru.-powiedział chowiąc miecz do pochwy-Wiesz czasami masz więcej wspólnego z Drew niż Piper.
-To cię nie usprawiedliwia !-powiedziałam zmieniając w wściekłości włosy na różowo.
-A co ciebie usprawiedliwia?-wstał w końcu z kamienia -Mnie na pewno ,więcej niż ciebie . Kiedyś za tych ludzi walczyłem .
-Zgadza się by teraz bawić się nimi jak manekinami z areny.-powiedziałam , a nim się obejrzałam uderzył mnie . Później wbił mi sztylet w rękę
Charlie 
Siedziałem sam w domku. Hefajstosa,ponieważ wszyscy inni poszli palić całun Willa gdy nagle usłyszałem pukanie . Co było dziwne z racji tego ,że tu nikt nie dba o prywatność. Prze de mną stała Silena miała na bluzce krew i całą rękę rozwalaną . Szybko wpuściłem ją prowadząc do mojego pokoju . Przy czyszczeniu rany nie krzyczała ,nie uciekała .Po prostu czekała ,aż przestanie boleć.Bez słowa położyła się u mnie na łózku , ja nie mialem serca jej przegonić. Wziąłem tylko koc i nim ją okryłem siadając obok ,a ona położyła mi głowę na kolanach .
-Zabiłbyś gdyby ktoś naprawdę mnie skrzywdził?
Kocham ją na zabój ,ale raczej bym nikogo bezpodstawnie nie zabił . 
_________________________________________________________________________________
Teraz jesteście na mnie wkurzeni ,bo ma ferie ,a pisze na telefonie . No co poradzić . Taki mój urok. Żart też bym chciała w końcu rozdział o Silenie napisać na kompie ,ale nie po co lepiej na ferie znaleźć mi zajęcie . Dzięki mamo -,- Szczęście ,że tego nigdy nie przeczyta . 
A co w kolejnym . 
-Śmierć 
I tyle w temacie .
Radosna