Bogowie tak jak obiecali przysłali wszystko co potrzebne
,lecz to my musieliśmy wszystko robić . Chajron ogłosił swego rodzaju
Olimpiadę . Pierwszego dnia każdy czcił swojego boskiego rodzica ,a później
rozdzieli każdemu domkowi co ma naprawić w obozie . Nie było treningów co
lepiej dla Uranosa . Szybko ich zniszczy . Najtrudniej chyba miał Pery ,bo był
sam ,ale dostawał zadania w swoim żywiole , czyli naprawa pomostu . Sprzątanie
dna jeziora . Naprawianie kajaków i łódek itp.
No ,ale jak tydzień temu zobaczyłam tą małą dziewczynkę tak
bardzo podobną do rodziców Percy ‘ego.
-Percy myślisz ,że możemy tak iść
całą grupą ?-spytałam Annabeth gdy już byliśmy przy drzwiach-Przecież ona
potrzebuje spokoju .
-Wiem ,ale ona bardzo lubi nasze
towarzystwo .-odpowiedział jej chłopak i przepuścił wszystkich do środka .
Wnętrze było w jego stylu to znaczy
przedpokój miał kolor morskiej wody nikt nie ściągnął butów tylko wszedł dalej
. Pani Jackson właśnie kładła coś do łóżeczka owinięte niebieskim kocykiem
,które stało w salonie .
-O bogowie co wam się stało
?-spytała nas gdy już na nas spojrzała .
-Nic szczególnego i wartego
uwagi.-powiedział Travis –Tylko porę potworów w obozie ,ale to jest już wartę
uwagi .
Jak na zawołanie wszyscy się zerwali
i podeszli do łóżeczka . Niemowlę spało sobie słodko . Miało rysy twarzy pani
Jackson . Każdego z nas zamurowało prócz Percy ‘ego ,Thalie i Annabeth ,oni wiedzieli .
-Jest pani naprawdę wielka .
–powiedział Will- Być nianią będąc bogatą .
-Niestety muszę się zawieść
.-powiedziała ze spokojem mama Percy ‘ego –To moja mała kruszynka .
Ta sytuacja zdecydowanie nas
przerosła . Will oblał się rumieńcami i usiadł na podłodze a my usiedliśmy na
kanapie inni na stołkach .
-Hej o ja to co ?-oburzył się Percy zdruzgotany ,że już nie jest kruszynką
swojej mamy .
-Ty jesteś dużą kruszynką .-powiedziała
sięgając po coś za ladą .-Proszę niebieskie ciasteczka specjalnie dla ciebie .
Ktoś chce herbaty ,albo ciastek ?-nikt się nie zgłosił –Dobra opowiadajcie co się
stało .
Opowiadaliśmy na zmianę każdy
dodawał coś swojego ,aż gdy dziecko zaczęło płakać . Mama Percy ‘ego podeszła
do łóżeczka i wyjęła młodsze rodzeństwo Percy’ego w tedy prawda wbiła nas w
siedzenie . Potomek Posejdona ,albo
potomkinie nie miałam odwagi jej spytać . Morskie ,piękne małe oczy spojrzały
na mnie .
-Hej Sileno .-powiedział ktoś lekko mną potrząsając ,lecz to
nie był byle ktoś . Poznałam go po
dotyku . To był Charlie .
-Słucham .-odpowiedziałam lekko zmęczonym głosem od pracy.
Ściemniło się nawet tego nie zauważyłam . To dziecko nie dawało mi spokoju .
-Była już kolacja .-powiedział trochę roztrzęsionym głosem
–Chejron się o ciebie martwił i kazał po szukać .
Po tych słowach po prostu o de mnie odszedł . To oznacza ,że
wciąż mnie nienawidzi . Mogłam udawać lepszą ,ale i tak on nie zmieni mniemania
o mnie . Nigdy mi nie wybaczy ,że nie powiedziałam mu o szantażu Luke .
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia ?-spytałam gdy już się
trochę o de mnie oddalił –Kim ja dla ciebie jestem ,byłam ?
Na me słowa syn Hefajstosa zawrócił i zrobił cos czego w
ogóle się nie spodziewałam . Pocałował mnie . Zwykle córka Afrodyty nie jest tym zaskoczona ,ale zrobił
to mój Charlie . W końcu odsunął się o de mnie .
-Nie wiem czemu mi nie ufałaś .-powiedział ze spokojem – Ale
zabolało to gorzej niż zdrada . Powiedź mi proszę co się z tobą dzieje .
Co ja mam mu powiedzieć ,że jestem zdzirą i dobrze zrobił
odsuwając mnie od siebie . Nie . Zamiast tego do oczu napłynęły mi łzy .
-Wybacz nie mogę .-powiedziałam odsuwając się od niego – Nie
mogę ,nie mogę tego nikomu .
Głos mi drżał ,a ręce się trzęsły . Tak jakby to nie była ja
. Pozwoliłam sobie na słabość nie jestem godna tytułu córki Zemsty ,a jednak
potrafię zabić bliskich i nie mieć wyrzutów sumienia . Zmieszany Beckendorf
próbował mnie przytulić ,pocieszyć ,ale nie pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć .
Po prostu uciekłam . Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domku nr 10 rzucić
na łóżko i ostrzyć sztylet .
-A więc to jest twoja
słabość .-usłyszałam w głowie głos Uranasa . Był wyraźniejszy niż do tej pory .
Pan Niebios rośnie w siłę .
-On był moją
słabością, ale już nigdy nią nie będzie .-powiedziałam wściekle. Wyciągając w
tym samym czasie sztylet .
-Mylisz się córko
Zemsty . Ja to widzę .-powiedział łagodniejszym głosem niż do tej pory – On cię
skrzywdził ,ale nie umiesz go zabić . Dlaczego ? Co skrywasz ? Co cię niszczy
od środka ?
-Nie twój zasrany
interes .-powiedziałam jakim prawem wypytuje mnie o takie rzeczy –Zajmij się
swoimi sprawami .
- Jesteś jedną z
moich najlepszych najemników .-powiedział –A dobry najemnik to szczęśliwy
najemnik .
-Dobrze to określiłeś
.-powiedziałam już trochę radośniejszym głosem –D o czego zmierzasz .
-Po zbąć się dobre z
swego serca .-powiedział – Zniszcz tych którzy cię skrzywdzili. Zabij ich .
Niech cię po pamiętają .
Czułam jak kąciki moich ust się unoszą do góry . Mój mózg
przeniósł się w błogą krainę . Nie wiedziałam co się działo wokół mnie do
momentu ,aż ktoś zaczął mną potrząsać .
-Sileno coś ty zrobiła –usłyszałam dobrze znajomy mi głos .
Mojej siostry .
-Coś się stało Piper ?-spytałam roztrzęsionym głosem .
-Ty masz jeszcze czelność mnie się o to pytać
.-odpowiedziała mi wściekle siostra – Ryczysz i ranisz się w rękę jakimś
sztyletem !!!!
Spojrzałam na swoje ręce rzeczywiście jedna była cała
zakrwawiona, ale nie czułam bólu . Krew
poplamiła mi pościel jak i obozową bluzkę . No to narobiłam sobie problemu .
***********************************************************************************
Rozdział jedynasty juz jest . jeszcze tylko 29 i będzie koniec tego bloga ;( No nic zapraszam do czytania i wyrażania swojej opinii .
Radosna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz