niedziela, 21 września 2014

Rozdział 11 ,,Olimpia''



Bogowie tak jak obiecali przysłali wszystko co potrzebne ,lecz  to my musieliśmy  wszystko robić . Chajron ogłosił swego rodzaju Olimpiadę . Pierwszego dnia każdy czcił swojego boskiego rodzica ,a później rozdzieli każdemu domkowi co ma naprawić w obozie . Nie było treningów co lepiej dla Uranosa . Szybko ich zniszczy . Najtrudniej chyba miał Pery ,bo był sam ,ale dostawał zadania w swoim żywiole , czyli naprawa pomostu . Sprzątanie dna jeziora . Naprawianie kajaków i łódek itp.
No ,ale jak tydzień temu zobaczyłam tą małą dziewczynkę tak bardzo podobną do rodziców Percy ‘ego.
-Percy myślisz ,że możemy tak iść całą grupą ?-spytałam Annabeth gdy już byliśmy przy drzwiach-Przecież ona potrzebuje spokoju .
-Wiem ,ale ona bardzo lubi nasze towarzystwo .-odpowiedział jej chłopak i przepuścił wszystkich do środka .
Wnętrze było w jego stylu to znaczy przedpokój miał kolor morskiej wody nikt nie ściągnął butów tylko wszedł dalej . Pani Jackson właśnie kładła coś do łóżeczka owinięte niebieskim kocykiem ,które stało w salonie .
-O bogowie co wam się stało ?-spytała nas gdy już na nas spojrzała .
-Nic szczególnego i wartego uwagi.-powiedział Travis –Tylko porę potworów w obozie ,ale to jest już wartę uwagi .
Jak na zawołanie wszyscy się zerwali i podeszli do łóżeczka . Niemowlę spało sobie słodko . Miało rysy twarzy pani Jackson . Każdego z nas zamurowało prócz  Percy ‘ego ,Thalie i Annabeth ,oni wiedzieli .
-Jest pani naprawdę wielka . –powiedział Will- Być nianią będąc bogatą .
-Niestety muszę się zawieść .-powiedziała ze spokojem mama Percy ‘ego –To moja mała kruszynka .
Ta sytuacja zdecydowanie nas przerosła . Will oblał się rumieńcami i usiadł na podłodze a my usiedliśmy na kanapie inni na stołkach .
-Hej o ja to co ?-oburzył się  Percy zdruzgotany ,że już nie jest kruszynką swojej mamy .
-Ty jesteś dużą kruszynką .-powiedziała sięgając po coś za ladą .-Proszę niebieskie ciasteczka specjalnie dla ciebie . Ktoś chce herbaty ,albo ciastek ?-nikt się nie zgłosił –Dobra opowiadajcie  co się  stało .
Opowiadaliśmy na zmianę każdy dodawał coś swojego ,aż gdy dziecko zaczęło płakać . Mama Percy ‘ego podeszła do łóżeczka i wyjęła młodsze rodzeństwo Percy’ego w tedy prawda wbiła nas w siedzenie .  Potomek Posejdona ,albo potomkinie nie miałam odwagi jej spytać . Morskie ,piękne małe oczy spojrzały na mnie .
-Hej Sileno .-powiedział ktoś lekko mną potrząsając ,lecz to nie był byle  ktoś . Poznałam go po dotyku . To był Charlie .
-Słucham .-odpowiedziałam lekko zmęczonym głosem od pracy. Ściemniło się nawet tego nie zauważyłam . To dziecko nie dawało mi spokoju .
-Była już kolacja .-powiedział trochę roztrzęsionym głosem –Chejron się o ciebie martwił i kazał po szukać .
Po tych słowach po prostu o de mnie odszedł . To oznacza ,że wciąż mnie nienawidzi . Mogłam udawać lepszą ,ale i tak on nie zmieni mniemania o mnie . Nigdy mi nie wybaczy ,że nie powiedziałam mu o szantażu Luke .
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia ?-spytałam gdy już się trochę o de mnie oddalił –Kim ja dla ciebie jestem ,byłam ?
Na me słowa syn Hefajstosa zawrócił i zrobił cos czego w ogóle się nie spodziewałam . Pocałował mnie . Zwykle  córka Afrodyty nie jest tym zaskoczona ,ale zrobił to mój Charlie . W końcu odsunął się o de mnie .
-Nie wiem czemu mi nie ufałaś .-powiedział ze spokojem – Ale zabolało to gorzej niż zdrada . Powiedź mi proszę co się z tobą dzieje .
Co ja mam mu powiedzieć ,że jestem zdzirą i dobrze zrobił odsuwając mnie od siebie . Nie . Zamiast tego do oczu napłynęły mi łzy .
-Wybacz nie mogę .-powiedziałam odsuwając się od niego – Nie mogę ,nie mogę tego nikomu .
Głos mi drżał ,a ręce się trzęsły . Tak jakby to nie była ja . Pozwoliłam sobie na słabość nie jestem godna tytułu córki Zemsty ,a jednak potrafię zabić bliskich i nie mieć wyrzutów sumienia . Zmieszany Beckendorf próbował mnie przytulić ,pocieszyć ,ale nie pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć . Po prostu uciekłam . Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domku nr 10 rzucić na łóżko i ostrzyć sztylet .
-A więc to jest twoja słabość .-usłyszałam w głowie głos Uranasa . Był wyraźniejszy niż do tej pory . Pan Niebios rośnie w siłę .
-On był moją słabością, ale już nigdy nią nie będzie .-powiedziałam wściekle. Wyciągając w tym samym czasie sztylet .
-Mylisz się córko Zemsty . Ja to widzę .-powiedział łagodniejszym głosem niż do tej pory – On cię skrzywdził ,ale nie umiesz go zabić . Dlaczego ? Co skrywasz ? Co cię niszczy od środka ?
-Nie twój zasrany interes .-powiedziałam jakim prawem wypytuje mnie o takie rzeczy –Zajmij się swoimi sprawami .
- Jesteś jedną z moich najlepszych najemników .-powiedział –A dobry najemnik to szczęśliwy najemnik .
-Dobrze to określiłeś .-powiedziałam już trochę radośniejszym głosem –D o czego zmierzasz .
-Po zbąć się dobre z swego serca .-powiedział – Zniszcz tych którzy cię skrzywdzili. Zabij ich . Niech cię po pamiętają .
Czułam jak kąciki moich ust się unoszą do góry . Mój mózg przeniósł się w błogą krainę . Nie wiedziałam co się działo wokół mnie do momentu ,aż ktoś zaczął mną potrząsać .
-Sileno coś ty zrobiła –usłyszałam dobrze znajomy mi głos . Mojej siostry .
-Coś się stało Piper ?-spytałam roztrzęsionym głosem .
-Ty masz jeszcze czelność mnie się o to pytać .-odpowiedziała mi wściekle siostra – Ryczysz i ranisz się w rękę jakimś sztyletem !!!!
Spojrzałam na swoje ręce rzeczywiście jedna była cała zakrwawiona, ale nie czułam bólu  . Krew poplamiła mi pościel jak i obozową bluzkę . No to narobiłam sobie problemu .
***********************************************************************************
Rozdział jedynasty juz jest . jeszcze tylko 29 i będzie koniec tego bloga ;( No nic zapraszam do czytania i wyrażania swojej opinii .
Radosna 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz