niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 28 ,,Anioł w ludzkiej postaci"

Silena
Wybiegając z domu wpadłam na Jasona widocznie obserwował mnie. Wcześniej go nie rozumiałam . Teraz już wiem o co mu wtedy chodziło . Niestety zrozumiałam to po fakcie . Blondwłosy wpatrywał się we mnie w milczeniu.
-Przepraszam za tą akcje nad wodospadem.-powiedział niepewnie zbliżając się do mnie-Nie byłem sobą.
-Wiem ,a teraz z łaski swojej zabierz mnie stąd .-powiedziałam żądnym tonem głosu.
Westchnął tylko i podszedł objąć mnie w pasie ręką . W ogóle nam nie przeszkadzał panujący na dworze deszcz ,który powoli przemieniał się w burze .
Wzbił się w powietrze jak Superman . Nie bałam się . W latanie na pegazach byłam najlepsza . Podróż zdawała się wlec w nie skończoność,a tak naprawdę trwało to kilka minut . W górnej partii chmur było masakryczne zimno .  Nie mogłam zebrać myśli . Nie raz zabijałam . Tylko mordując tym razem spale most łączący mnie z prawdziwym światem, z ludźmi
Widziałam miasta tak naprawdę oczami ptaka . Zazdroszczę mu takich widoków .
-Tu zawsze wraca z nocnego spaceru.-powiedział lądując przy fontannie . Staliśmy sami nikt się w tą okolicę jak widać nie wybiera jak się zaczyna ściemniać .
-Dzięki.-powiedziałam sprawdzając gdzie mam sztylet-I nie przejmuj się tą sytuacją.
-Zobacz dokąd nas to wszystkie zaprowadziło .-powiedział spoglądając w niebo-Mam nadzieję ,że kiedyś mi to wybaczysz.
Szybko zniknął mi z oczu . Na tej ulicy nie widziałam żadnej kałuży najwidoczniej tu nie padało . Miałam naprawiać swoje błędy ,a nie dodatkowo pogrążać się w mroku .
Długo nikt nie szedł już powoli traciłam i nadzieję,że dziś wyszła i rachubę czasu . Im dłużej jej nie było tym bardziej się zastanawiałam czy nie powinnam dać umrzeć Annabeth ona mnie nienawidzi ,a Percy jest młody zapewne znalazłby sobie ładniejszą . Ale Uranos potrzebuje krwi potomków Wielkiej Trójki . Już nie.ma Thalie . Na myśl o jej śmierci na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Sileno wszystko w porządku.-usłyszałam dobrze znajomy ,niepewny mi głos.
-Tak, pani Jackson .-wymusiłam na sobie uśmiech -Czekam tu na jednego półboga . Chyba nie kupiła mojej bajki ,bo stała zdenerwowana . Jej klatka piersiowa unosiła się szybko. Co chwilę odgarniała swoje kasztanowe włosy i sprawdzała czy dziecko spokojnie śpi. Wyczuła zagrożenie ,ale jednak nie uciekła . O czym to świadczy ? O jej głupocie ?Czy odwadze ?
-Uwierz mi nie chcesz tego robić.-powiedziała już opanowanym głosem-Jest jeszcze tobie dobro.
Prychnęłam z pogardą . Obchodząc ją dookoła . Nie pozwalając nigdzie iść . Ona nie przekona mnie tak łatwo jak Percy . Nie znam jej praktycznie . Nie mamy wspólnych radosnych chwil.
Wyciągnęłam sztylet by go zobaczyła . Jej źrenice automatycznie się powiększyły . W sumie teraz zauważyłam co Posejdon w niej widział. Jest zgrabna nawet w tych szarych spodniach z materłu i bluzce z krótkim rękawem.
-Nie obrażaj się na cały świat tylko dlatego ,że dwie osoby cię skrzywdziły .-powiedziała nie znając tak naprawdę mojej Historii-Uwierz mi to nie koniec świata .
-Dla mnie to był koniec świta.-powiedziałam ze smutkiem w głosie-Chciałam wtedy zginąć ,lecz mnie powstrzymano . Gdy chcialam żyć zginęłam.
-Tak już jest.-powiedziała patrząc mi w oczy-Krwią nie zaspokoisz swoich krzywd . Wręcz przeciwnie . Uświadomisz sobie po czasie ,że oni bardziej cierpieli niż ty zważywszy na ,że gdy zabraknie bliskiej osoby cierpią inni.
Wow mogła by być boginią mądrości . Dobra uderzyła w moje resztki sumienia . Opuściłam sztylet .
-Mam wybór ,albo ona ,albo Percy.-powiedziałam spokojnie- Wyrok należy do Pani .
-Uważasz ,że masz dwie drogi.-czasami jej nie rozumiem-Ja uważam ,że zawsze jest trzecia opcja . Nie dostrzczegalna na pierwszy rzut oka .
Znowu wątki filozoficzne .Trzeba tylko mieć odwagę ją dostrzec . Zapomniała dodać .
-Pani wie jak to jest.-nagle mnie olśniło .
Nic nie odpowiedziała tylko stała ze strapioną miną ,a ja czułam jak przez moje ciało przebiegł zimny dreszcz. Później ogień.Moja ręka w brew moim zakazom odepchnęła mamę Percy'ego.
Upadła uderzając głową o twardy beton . Stałam teraz nad wózkiem nie panując nad swoim ciałem. Odrzuciłam kacyk dziecka . Hamując rękę ,w której trzymałam sztylet .Ale przegrałam tą walkę . Moja ręka uniosła się do góry i z impetem wbiła się w brzuszek dziecka .
W końcu odzyskałam pełną kontrole . Spojrzałam do środka wózeczka . Był cały ubabrany krwią . Chciałam wyciągnąć sztylet ,ale nie mogłam . Z nie chęcią odwróciłam wzrok i spojrzałam na Panią Jackson jej klatka piersiowa się unosiła ,ale z tyłu jej glowy leciała krew . Oczy miała martwę .
-Mam nadzieję ,że kolejny raz się nie zawahasz .-powiedział pan sklepienia niebieskiego- A to żeby na zachętę .
Pokazał mi coś czego nie chciałabym zobaczyć w żadnym wcieleniu . Rozwalone mieszkanie ,w którym się wychowałam i ciało mojego ojca . Z moim ukochanym misiem w ręce .
__________________________________________
I tak o to kolejny rozdział i znów na telefonie -.- Wkurza mnie to ,bo posty z telefonu mogłyby ukazywać się od razu na kompie w wersjach roboczych . Ułatwiło mi by to pisanie .
Kolejny za tydzień. Przynajmjiej się postaram ,żeby tak było. A w kolejnym.
-Wściekłość
-Czarne myśli
-Niemiła wymiana zdań.
Przyznaje szczerze zabójstwem Sally sobie trochę skomplikowałam sprawę.
Radosna

6 komentarzy:

  1. Rozdział jest bardzo fajny ;) powiedz mi jak to jest że twój 'krótki' rozdział z telefonu jest taki jak mój pisany na laptopie XD (widać kto ma prawdziwy talent XD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana . Oj przestań. Masz też duży talent .

      Usuń
  2. AAAAAAAAAAA ty potworze inaczej nie mogę napisać wybacz .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam ,oj tam . Jak ja będę z tym żyć??no jak ?

      Usuń
  3. BOSKIE! Świetnie piszesz! Zapraszam do mnie, za każdy komentarz odwdzięczam się

    OdpowiedzUsuń